Tweet
styl: American pale ale
alk. 4,8%
Istnieje w browarze Arbor taka fajna tradycja, że w piątki (nie co tydzień, ale dość często), po tygodniu ciężkiej pracy warzy się coś dla wytchnienia i zabawy. Jest to pole do popisu dla wszelkiej maści piwnych eksperymentów; niektóre - te bardziej udane - trafiają potem do regularnej oferty. Tradycja nosi nazwę "Freestyle Fridays" i narodziła się pod koniec 2011 r. W ramach tego pomysłu uwarzono do tej pory 46 piw. Zaczęło się od wędzonego porteru, później przeważały różne wariacje nt. IPA, APA, tradycyjnych stylów brytyjskich, ale przytrafił się także RIS czy klasyczny niemiecki koźlak. Ostatnie piwo w tej serii, od paru dni w sprzedaży, to właśnie nr 46, którego zagadkowa nazwa nawiązuje prawdopodobnie do Mikkellerowskiego "Smack My Brewed Up", a pośrednio pewnie do znanego utworu Prorigy "Smack My Bitch Up", uznanego onegdaj za najbardziej kontrowersyjny kawałek wszech czasów. Należy więc rozumieć, że ma być ostro, choć po APA uwarzonym na klasycznej mieszance Simcoe, Mosaic, Amarillo i Columbus jazdy po bandzie raczej nie ma co się spodziewać.
BARWA: ciemnozłoto-pomarańczowa
ZAPACH: intensywna, smaczna kompozycja żywiczno-cytrusowa z dużym naciskiem na grejpfruty i leśne igliwie
SMAK: wytrawny, chmielowy bukiet - maksymalnie orzeźwiające piwo dzięki silnie wydobytym aromatom gorzkich cytrusów (grejpfruty) i mocnej grejpfrutowej goryczce; oprócz owoców pałętają się tu też intensywne nuty leśne, żywiczne, a w tle pojawia się charakterystyczna, lekko dusząca, naftowa nuta Mosaika; mimo, że piwo jest wybitnie chmielowe (nie ma tu śladu słodowości), a kompozycja jest bardzo intensywna - to nie jest przegięte; i choć nie jest też w żaden sposób odkrywcze, to bardzo dobrze się je pije
alk. 4,8%
Istnieje w browarze Arbor taka fajna tradycja, że w piątki (nie co tydzień, ale dość często), po tygodniu ciężkiej pracy warzy się coś dla wytchnienia i zabawy. Jest to pole do popisu dla wszelkiej maści piwnych eksperymentów; niektóre - te bardziej udane - trafiają potem do regularnej oferty. Tradycja nosi nazwę "Freestyle Fridays" i narodziła się pod koniec 2011 r. W ramach tego pomysłu uwarzono do tej pory 46 piw. Zaczęło się od wędzonego porteru, później przeważały różne wariacje nt. IPA, APA, tradycyjnych stylów brytyjskich, ale przytrafił się także RIS czy klasyczny niemiecki koźlak. Ostatnie piwo w tej serii, od paru dni w sprzedaży, to właśnie nr 46, którego zagadkowa nazwa nawiązuje prawdopodobnie do Mikkellerowskiego "Smack My Brewed Up", a pośrednio pewnie do znanego utworu Prorigy "Smack My Bitch Up", uznanego onegdaj za najbardziej kontrowersyjny kawałek wszech czasów. Należy więc rozumieć, że ma być ostro, choć po APA uwarzonym na klasycznej mieszance Simcoe, Mosaic, Amarillo i Columbus jazdy po bandzie raczej nie ma co się spodziewać.
BARWA: ciemnozłoto-pomarańczowa
ZAPACH: intensywna, smaczna kompozycja żywiczno-cytrusowa z dużym naciskiem na grejpfruty i leśne igliwie
SMAK: wytrawny, chmielowy bukiet - maksymalnie orzeźwiające piwo dzięki silnie wydobytym aromatom gorzkich cytrusów (grejpfruty) i mocnej grejpfrutowej goryczce; oprócz owoców pałętają się tu też intensywne nuty leśne, żywiczne, a w tle pojawia się charakterystyczna, lekko dusząca, naftowa nuta Mosaika; mimo, że piwo jest wybitnie chmielowe (nie ma tu śladu słodowości), a kompozycja jest bardzo intensywna - to nie jest przegięte; i choć nie jest też w żaden sposób odkrywcze, to bardzo dobrze się je pije
Attached Files