Koniec roku szkolnego

[celt_birofil]

Drogie juniorki i juniorzy, jak tam Wasze świadectwa?
Będzie czerwony pasek będzie na świadectwie, czy na ... ?

[pieczarek]

Ja już wiem na pewno, że świadectwa nie dostanę

[celt_birofil]

Spróbuj podłożyć dyplom uczestnictwa w giełdzie. Może się uda

[Piwofil]

A ja dostałem dziś swiadectwo.
Paska nie będzie ani tu, ani tu, gdzyż jest ono zupełnie przeciętne.
W każdym razie teraz już oficjalnie mam wakacje, a zaraz idę to świętować przy ogomnych ilościach piwa

[adam16]

Żal, jestem za stary na świadectwo , nawet bez paska

[żąleną]

E, nie ma czego żałować. Te świadectwa tak naprawdę o niczym nie świadczyły.

[adam16]

Ale potem były wakacje. A teraz do roboty

[Marusia]

a baby do kuchni

[żąleną]

Widzę, że poszerzasz granice feminizmu.

Adam - jak tak się dobrze zastanowić, to w szkole człowiek miał wakacje przez cały rok. Przynajmniej ten człowiek, co pod koniec dostawał świadectwo bez czerwonego paska.

[Piwofil]

Ja się Żąleną nie zgodze.
Sam mówiłeś że raz zdarzyło Ci się nie zdać, więc jednak szkoła to nie ciągle wakacje, czasem robić coś trzeba.
A teraz żadnych obowiązków, jedynie piwo i znajomi. Ogólnie jedna wielka impreza, to są właśnie prawdziwe wakacje.

[jerzy]

rozwój

Wpierw dziecko "baaardzo ciężko pracuje" cały rok, ale potem ma wakacje.
Potem taki młody człowiek zaczyna uczyć się do matury i nagle okazuje się, że "to jest najgorszy egzamin w życiu", a wcześniej to był luz.
Następnie idzie na studia, i co pół roku ma "cholernie ciężką sesję przy której matura to betka".
A po tym wszystkim zaczyna się walka o chleb (czyli praca zawodowa), i nagle całe 25 lat wcześniej to były wakacje.

Ech, gdyby nie żaden z tych etapów życia byłby dla mnie nie do wytrzymania...

p.s. Nie wiem co będzie w życiu dalej, mam go jeszcze trochę przed sobą Może ktoś starszy dopisze c.d.?

p.s.s. Wracając do tematu - moje doświadczenia szkolne wahały się od świadectwa z czerwonym paskiem do balansowania na granicy promocji do następnej klasy.

[Marusia]

no własnie...

Cała prawda, Jerzy. Dodałabym jeszcze, że bal to się dopiero zaczyna jak ma się dzieci. Wtedy to jest dopiero DOROSŁE życie.

na szczęście nie mówię z własnego doświadczenia

[kiszot]

Zgadza się .Ja mam takiego małego "potworka"w domu.Daje czasami popalić

[Kieliszek]

Cóż w pracy też początkowo pierwsze miesiące są najtrudniejsze...
Później człowiek awansuje,rozwija się, no i widzi, że teraz ma więcej (zazwyczaj) pieniążków (na ..i nie tylko) ale i więcej obowiązków lub mniej czasu dla siebie.....wcześniej to była pestka .
Mija 25lat...ciężkiej harówki.
Przychodzi czas przejścia na zasłużoną emeryture wynikającej z w/w lat pracy tudzież z lęciwego wieku pracownika, którego porównując nieładnie do samochodu "silnik ledwo rzęzi ".
Wtedy dopiero świeżo upieczony emeryt myśli sobie jakie proste jest życie pracownika, a jaką katorgą emeryta.Czasu wolnego to ma opór, ale pieniędzy (zwłaszcza polski emeryt) nie za wiele.Gdyby kwote otrzymaną "na 10-ego" podzielic przez ilość dni w mięsiącu, a następnie przez 2,5 zł (średnia cena piwa w sklepie) to nawet zapić się na śmierć było by ciężko.....no a nie można zapomnieć o tak przyziemnych sprawach jak jedzenie ,mieszkanie wszelkie opłaty, itd.Emeryt szczęściarz który dorobił się gromadki wnuków musi jeszcze pewną kwote roszczłonkować na ilość tych że pociech...wnuki mają to do siebie, że małe, mają małe potrzeby, jednak w stosunku do wieku ich potrzeby proporcjonalnie rosną...
Eeeeh pracować to jest łatwo......
Zdrówko przyszłych emerytów

[albeertos]

U mnie też zakończył się pewien etap: w tym tygodniu zostałem magistrem. Studia skończone, co ja teraz będę robił?