Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Piwne cytaty z tzw. literatury pięknej

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Christof
    Senior
    • 04-2009
    • 128

    #61
    Przeskoczyłem od razu do ostatniej części przygód Eberharda Mocka: Głowa Minotaura.
    Miałem nadzieję, że wrocławsko - lwowska mieszanka zaowocuje wspaniałą panoramą piwnych scenek. A tu wielka kiszka, no może nie tak zupełnie.

    "Lwów, wtorek 9 maja 1939 roku, godzina piąta rano
    Nad Starym Rynkiem wstawał świt. Różowy blask wdzierał się między nędzne budy, w
    których baby zaczęły ustawiać swe kociołki z barszczem i pierogami, osiadał na bańkach z
    mlekiem, które żydowski handlarz targał na dwukołowym wózku z mleczarni Estery Fisch, i
    załamywał się na daszkach kaszkietów baciarów, którzy stali w bramach i nie mogli się
    zdecydować, czy pójść spać, czy czekać na otwarcie pobliskiego szynku, gdzie mogliby
    zaspokoić bombą piwa palące poalkoholowe pragnienie."

    "- Co tak, kurwa, wytrzeszczasz ślipia?! - wrzasnął Eberhard i chwycił portiera za klapy
    brudnego uniformu. - To cię podnieca, zboczeńcu? Sodowej mi tu dawać albo piwa, ale migiem, psie!"

    "- Niestety, nie ma piwa ani wody sodowej dla szanownego pana - powiedział
    wystraszony. - Byłem nawet „Pod Zielonym Polakiem”, ale tam bursze już wszystko wypiły."

    "Szarpnął za dzwonek przy drzwiach. Nikt się nie pojawił. Szarpnął jeszcze raz tak mocno,
    że omal nie urwał sznura. Nad lokalem otworzyło się okno i wyjrzał przez nie starszy mężczyzna
    w koszuli nocnej i w czarnej bindzie przyciskającej sumiaste wąsy.
    - Hej, człowieku, co się tak dobijasz?! - krzyknął. - Nie widzisz, że zamknięte?! Jeszcze ci
    piwsko ze łba nie wywietrzało?!"

    "- Proszę mi zapakować do jakiejś tyty te resztki śniadania - powiedział, z trzaskiem
    przyciskając banknot do blatu.
    - Aha, i niech pan dołoży ze trzy butelki engelhardta!"

    "Breslau, piątek 1 stycznia 1937 roku, trzy kwadranse na siódmą rano
    Portier hotelu „Warszawski Dwór” Max Wallasch nie ucieszył się, kiedy dzwonek przy
    drzwiach ostro zadzwonił, wyrywając go ze snu. Tym bardziej, że ujrzał tego dnia po raz drugi
    człowieka o kwadratowej sylwetce, gęstych, ciemnych włosach i pokaźnym brzuchu. Do tej pory
    czuł ból w kości ogonowej, gdzie szpic buta owego eleganta trafił go dwie godziny temu. Teraz
    człowiek ten nie miał jednak zaciętej miny, co trochę uspokoiło portiera. Mężczyzna powiesił
    płaszcz i cylinder na tym samym stojaku, co poprzednio, wyjął z kieszeni płaszcza trzy butelki
    piwa z browaru Engelhardta, usiadł ciężko przy stole, na którym leżały ulotki reklamujące
    burdele, i kiwnął ręką na Wallascha.
    - Siadaj, chłopie - powiedział i przejechał przedramieniem jak pługiem śnieżnym po stole,
    zrzucając wszystkie ulotki na podłogę. - Siadaj i zjedz coś dobrego. Nie ma nic lepszego na kaca niż dobre jadło.
    Wallasch z niedowierzaniem patrzył, jak człowiek, tytułowany wcześniej kapitanem,
    otwiera dwa pudła po ciastkach, z których wydobyły się zapachy kiełbasek i boczku. Nie bardzo
    wiedział, jak się ma zachować. Syknęło otwierane piwo i to go ostatecznie przekonało. Usiadł
    przy stole i odebrał z rąk kapitana otwartą butelkę. Pienisty płyn był jak lekarstwo.
    - Jedz, chłopie. - Kapitan posunął w jego stronę dwa pudełka. - Masz ty tu w ogóle jakąś
    łyżkę?
    Wallasch przyniósł łyżkę ze swojego ślepego kantorka i zabrał się do jedzenia. Kapitan
    patrzył na niego z uśmiechem. Wallasch błyskawicznie zjadł wszystko, wypił piwo, rozparł się na krześle i donośnie beknął."

    "- A co będzie - spojrzała na niego zuchwale - jeśli trafi mi się klient, a ta drynda 36 nie
    przyjedzie?
    - Moja strata. - Mock poklepał ją po policzku. - Ale wtedy ja tu jeszcze kiedyś przyjdę i
    przywitam się z tobą. Potem pójdę na karty albo na piwo, a ty będziesz musiała nadal
    wypatrywać budy numer 36 lub 84. Wzięłaś zaliczkę, to musisz się wywiązać. Adieu!"

    "Podszedł do drugiego masztu z napisem „Odjazdy”, ignorując pijaka, który najwyraźniej chciał od niego pożyczyć na piwo."

    "Popielski otworzył drzwi do knajpy. Snop światła z sali padł na podwórko. Na skrzynce po piwie
    leżał stary worek po kapuście. Choć też był chropowaty, to jednak nie groził zniszczeniem skóry."

    "Wolał czytać gazety niż poświęcać córce te chwile. Czasami leczył wtedy piwem kaca."

    "W lokalu tym groziło mu inne niebezpieczeństwo niż w „Morskiej
    Grocie”, gdzie sponiewierał kilka dni temu Felicjana Kościuka, zwanego Felkiem Dziąsło. Tutaj,
    w szynku na rogu, nie dostałby żadnego ostrzeżenia w postaci świńskiego ucha przebitego
    gwoździem. Tutaj byłby wyszydzony i wysmagany obelgami. Przegrałby każdą pyskówkę i
    kłótnię. Tutaj dostałby piwem po twarzy, a w jego melonik ktoś by nacharkał."

    "Piwiarnia „Zdrój Okocimski” przy Stawowej, od której zaczął sobotnią rundę po przybytkach
    wszelkiego nieumiarkowania, przypominała mu piwiarnię Kisslinga przy Junkernstrasse w
    Breslau. I tu, i tu był dyskretny stryszek z pokojami, gdzie panowie mogli spędzić kilka upojnych
    chwil w ramionach dam, i tu, i tu można było skosztować frankfurterek w sosie musztardowym, i
    tu, i tu podawano wyśmienitego pilznera."

    "Ponieważ pani Nowoziemska nie mówiła po niemiecku, Mock chciał natychmiast
    pożegnać Popielskiego i poczekać nań w jakiejś okolicznej knajpie, gdzie mógłby zagasić
    płomień kaca bardzo mu smakującym piwem okocimskim. Popielski, mimo iż z Mockiem łączył
    go bruderszaft, nie znał go jednak zbyt dobrze i nie wiedział, czy można mu ufać i czy
    poprzestanie na jednym lub dwóch piwach."

    "- No i? - Mock był tak skoncentrowany, że nawet nie spojrzał na kelnerkę, która postawiła
    przed nimi po bombie piwa żywieckiego.
    - Niski, chudy, około czterdziestki, bardzo elegancko odziany...
    - Idealny pan Nikt - przerwał mu Mock. - Człowiek bez żadnych właściwości.
    - Mylisz się. - Popielski łyknął piwa. - Pani Nowoziemska zmartwiła się niewymownie na
    jego widok."

    "- Tak! - Popielski uderzył ręką w stół, aż rozlało się piwo - To on, Ebi! On przyszedł na to
    spotkanie, lecz nie wszedł do biura. Poczekał, aż z niego wyjdzie ta dziewczyna. I poszedł za nią."

    "- Ejże, panie starszy - Popielski uśmiechnął się przyjaźnie - na pewno pan pamięta o wiele
    więcej... Niechże pan z nami usiądzie, napije się piwka albo wódeczki..."

    "I, kiedy przy wieczornym
    piwie Niemiec oznajmił mu, że nazajutrz idą do niejakiego Michała Boreckiego, który był
    posłańcem Nowoziemskiej, kiwnął zgodnie głową, nie pytając nawet, skąd Mock o tym wie.

    Marek Krajewski "Głowa Minotaura", Wydawnictwo WAB, Warszawa 2009.
    Pozostałe z których korzystałem:
    Marek Krajewski "Śmierć w Breslau", Wyd. Znak, 2010
    Marek Krajewski "Koniec świata e Breslau", Wyd. WAB, 2007
    Marek Krajewski "Widma w mieście Breslau", Wyd. WAB, 2005

    Comment

    • Christof
      Senior
      • 04-2009
      • 128

      #62
      Marek Krajewski "Dżuma w Breslau", Wydawnictwo WAB, W-wa 2007

      Ograniczę się tylko do konkretów: nazw lokali, browarów, rodzajów piw.

      "Nawet szef gospodyDer Schwarze Adler wyszedł przed
      lokal i cały czas wycierał przykrywkę kufla, choć to jego ścianki ociekały
      wodą."

      "- Wieźcie mnie do prezydium, Smolorz - wyszeptał do ucha aresztant,
      owiewając go kwaśnym alkoholowym wyziewem - tam u Achima
      Buhracka mam zapasowe ubranie. Po drodze kupicie mi dwa piwa
      marcowe
      ."

      "Doszedł do prostego wniosku, że o
      wszystkim musi niezwłocznie zawiadomić swojego ojca, który siedział
      teraz w gospodzie Laugnera obok sklepu z płytami i wraz z okolicznymi
      fiakrami prowadził przy piwie wielką politykę europejską."

      "Z trudem przekręcił głowę i ujrzał, jak dorożka
      mija potężne budynki browaru Haasego i fabryki mydła Tellmanna
      na Ofener Strasse."

      "Breslau, środa 4 lipca 1923 roku,
      czwarta po południu
      Piwiarnia „Pod Dzwonem” na Ohlauerstrasse wypełniona była nieruchomym,
      gorącym powietrzem. Żadne kanały wentylacyjne nie
      mogły wessać i wyrzucić na zewnątrz woni, które tworzyły przytłaczający
      zaduch. W ciasnym wnętrzu wiły się smugi śmierdzącego
      dymu z taniego tytoniu. Nad stolikami ciążyła mieszanina zapachu
      potraw, piwa i parujących ludzkich ciał."

      "- Nie znam pana - odpowiedział Mannhaupt i wysuszył kieliszek
      czystej wódki, zapijając ją ciemnym piwem „Engelhardt”."

      "Poprosił
      woźnego Bendera o zamówienie w ratuszowej jadłodajni „Pieczona
      Kiełbaska spod Dzwonka”
      dwóch bułek z wątrobianką i jednego małego
      ciemnego haasego, po czym zatopił się w lekturze katalogu firmy
      „Hirszbein i Spółka”."

      "Poszedłem wtedy
      do mojego pokoju, gdzie nad kuflem czarnego haasego smacznie
      chrapał nasz wspaniały szef."

      "Obudziły go poczynania Mocka na dziedzińcu oraz wizyta
      posłańca z jadłodajni „Pieczona Kiełbaska spod Dzwonka”. Ilssheimer
      zjadł dwie chrupiące bułki z popołudniowego wypieku, obficie posmarowane
      aksamitnie łagodną wątrobianką i przełożone kilkoma plastrami cebuli, po czym wypił butelkę ciemnego piwa z browaru Haasego."


      Stróż prawa nie był już tak miły i pogroził palcem Mockowi, który nieco się
      spóźnił i ciężkim truchtem przebiegł tuż przed dyszlem wozu dostawczego
      z beczkami piwa „Kulmbacher”
      .

      "Zamówił u uśmiechniętego
      kelnera dwie butelki piwa od Haasego i cztery kieliszki wódki czystej,
      która - jak podsumował usłużny ober - nigdy nie plami honoru ani
      munduru."

      "Szef policji kryminalnej Heinrich Mühlhaus minął nieczynną o tej
      porze roku fontannę przy Junkernstrasse i od razu zobaczył piwiarnię
      Kisslinga
      ."

      "Na witrynach wypisane było wielkimi literami „Conrad
      Kissling”
      w taki sposób, że każde okno witryny zawierało jedną literę."

      "Naczelnik więzienia
      śledczego Otto Langer pił kulmbachera, sędzia Ernst Weissig spożywał
      miejscowego lagera w litrowym kuflu
      , a przed szefem „Breslauer
      Neueste Nachrichten”, doktorem Ottonem Tugendhatem, stała butelka
      winiaku „Stary Szczep” ze słynnych składów Mampego."

      "Stara pijaczka po
      opuszczeniu pociągu przez pasażerów natychmiast zanurkowała i po
      kilku minutach wyniosła z przedziałów dwie w połowie pełne butelki
      gdańskiej „Goldwasser” i pół butelki polskiego piwa „Fortuna”."

      Comment

      • Christof
        Senior
        • 04-2009
        • 128

        #63
        Marek Krajewski "Festung Breslau" Wyd. WAB, 2006

        Tak, jak poprzednio, tylko konkrety.

        "- Wisz, co ci zrobię, Marcinku, jak piśniesz słowo na temat tego, co tera ci powiem? - Baniak pociągnął nosem, zamknął okno i rozsiadł się wygodnie. - Wyjedziesz stąd daleko, oj, daleko. - Nie pisnę słowa - Hartner przypomniał sobie ojca, z którym w latach trzydziestych spacerował po wrocławskim Rynku i który obiecywał wspólne piwo w „Piwnicy Świdnickiej”, kiedy Manfred osiągnie pełnoletność. - Dobra, poznasz to, co tu jest - Baniak stuknął mocno palcem w teczkę. - Zapalisz? - wyciągnął w kierunku Hartnera papierośnicę, w której tkwiły za gumką papierosy „Górnik”. Filolog pomyślał o „Piwnicy Świdnickiej”, gdzie kiedyś usiądzie przy stole, zamówi piwo, a duch jego ojca będzie szybował nad stołami. Wtedy wzniesie symboliczny toast. Częściowo wypije, a kilka kropel uleje pod stół - uczyni tak, jak czasem robił ojciec, kiedy wypijał za spokój duszy dziadka zakłutego na Saharze przez Tuaregów.

        "Breslau, czwartek 15 marca 1945 roku, siódma wieczór
        Kapitan Mock i profesor Brendel siedzieli w jednej z ostatnich czynnych w Breslau knajp, która oficjalnie była bunkrem przeciwlotniczym. Była to piwnica restauracji „Schlesierland” przy Gartenstrasse...Obaj mężczyźni, poniżeni dziś dotkliwie przez Gnerlicha, nie zwracali specjalnej uwagi ani na posiłek, ani na kelnera, który podał im zakąski z taką siłą, że kawałek pasztetu stoczył się z półmiska na poplamiony piwem obrus."

        "Generał trzasnął otwartą dłonią o blat biurka, aż podskoczył kałamarz i zagrzechotały kościane obsadki w kuflu z nadrukiem „Festiwal Piwa Breslau 1935”."

        Festung Breslau to już ostatnia część przygód Eberharda Mocka.
        Wczoraj dotarła do mnie przesyłka z najnowszą powieścią Marka Krajewskiego: "Erynie".
        Jej bohaterem jest lwowski policjant Edward Popielski, znany już czytelnikom z Głowy Minotaura.

        Comment

        • tfur
          Senior
          • 05-2006
          • 1301

          #64
          Sklepik winno-delikatesowy nr 143 Handlowej
          Spółdzielni Inwalidów znajduje się w peryferyjnej
          dzielnicy nowych bloków i drewnianych ruder,
          przetykanych gdzieniegdzie jeszcze badylarskimi
          uprawami sałaty, cebuli i pomidorów. Stosunki tutaj
          panują rodzinne i kulawy kierownik (jego wersja:
          kalectwo z wojny, złośliwi twierdzą natomiast, że
          po pijaku tramwaj mu nogę obciął) jest ze stałymi
          klientami w serdeczne zażyłości. Największym
          powodzeniem w sklepie cieszy się piwo i nieczęsta
          wywieszka: Piwa brak - stanowi o autorytecie
          i sympatii, jaką posiada kierownik.
          Dziś, w ten przedświąteczny dzień, piwo było
          nawet po południu. A ruch w interesie panował
          wzmożony. Wielu mężczyzn już po tradycyjnej
          rybce, wracając do domu, utrwalało się piwem.
          We wnętrzu zebrał się kilkunastoosobowy ogonek.
          Robotnicy z fabryki kabla, rzemieślnicy z dość
          licznych w okolicy warsztacików, ogrodnik, kilku
          nigdzie nie pracujących, dwaj milicjanci tutaj
          zamieszkali, listonosz kończący obchód i sinonosy,
          tytułowany kapitanem.
          W oczekiwaniu na kufelek jasnego gwarzono
          sobie przyjacielsko. Kierownik podśmiewał się
          z sinonosego, który był najbardziej wstawiony.
          - Pewnie od zimnych zakąsek - wytykał mu
          nos-truskawkę. Sinonosy, tytułowany kapitanem,
          chwiał się lekko i uśmiechał wstydliwie. A mężczyźni
          z ogonka narzekali na skąpo odmierzone piwo.
          Ale życzliwie. Wiadomo, z czegoś musi kierownik
          żyć i na miarce sobie dorabia.
          - Ale piwsko u mnie jak w banku - bronił się
          kierownik. - A gdzie indziej...
          Skrzypnęły drzwi i weszli dwaj tacy z plastykowymi
          aktówkami. Wpierw ustawili się w ogonku. Tak postali
          z pięć minut.
          - My nie za piwem. Cy można bez kolejności? - zapytał
          jeden z nich.
          Kulawy kierownik przypatrzył im się nieżyczliwie.
          Coś jednak go tknęło.
          - Proszę - zgodził się.
          Ci dwaj z aktówkami podeszli do kontuaru. Rozejrzeli
          się po półkach z herbatnikami, czekoladą, cukierkami
          i winem marki Okęcie. Zastanawiali się.
          - Poproszę dwadzieścia pięć deka mieszanych... -
          powiedział niższy.
          Kierownik zważył.
          - Dwadzieścia deka czekoladowych i jeszcze trzydzieści
          choinkowych...
          Kierownik zważył im to wszystko do jednej torby
          i zabrał się do obliczenia należności. Wtedy ci dwaj
          z aktówkami wyciągnęli legitymacje:
          - Społeczna Kontrola - oświadczył niższy i zażądał
          ponownego przeważenia zakupionych cukierków
          w oddzielnych torebkach. Drugi kontroler, pucołowaty,
          podszedł do pijącego piwo listonosza.
          - Czy piwo należycie odmierzone? - zapytał.
          Listonosz długą chwilę nie odrywał ust od kufla. Wypił
          do dna i czknął.
          - Czy ja pana zaczepiam? - odpowiedział pytaniem.
          [...]
          - Obywatele - powiedział sinonosy - wszyscy jesteśmy
          tylko ludźmi. Nie przyczepiajcie się do byle czego...
          Kulawy kierownik uśmiechnął się przymilnie do
          kontrolerów.
          Niższy po raz drugi wytarł chusteczką spocone czoło.
          Braku metek nie wpisali do protokołu.
          "Wyniki kontroli zadowalające. Uchyleń od normy nie
          stwierdzono" - podsumowali ocenę dużymi literami.
          Kierownik podpisał, a kontrolerzy przybili pieczątkę.
          - Może piwko dla odświeżenia? - zaproponował z serca
          kierownik.
          Ale społeczni kontrolerzy nie chcieli piwa. Szybko
          zamknęli aktówki i nie podając nawet ręki kierownikowi,
          opuścili sklep.
          - Sztywniacy - określił ich postawę ktoś z ogonka.
          - Pewnie od niedawna chodzą, to i podejścia nie mają -
          dokończył oceny sinonosy, tytułowany kapitanem.
          Syk ciśnienia w gumowej rurce. Kulawy kierownik
          przyciska kurek. Żółty płyn leje się strumieniami do
          kufli. Kożuch piany na wierzchu. Nalewa kierownik hojną
          ręką, aż się przelewa.

          Marek Nowakowski. W sklepie.
          Opowiadanie ze zbioru: Mizerykordia.
          veni, emi, bibi

          Comment

          • otvirak
            Senior
            • 04-2005
            • 764

            #65
            Wino Okęcie to chyba od 'podchodzenia do lądowania' po spożyciu
            niepoprawny czechofil


            Młody junaku pamiętaj: zbilansowana dieta to piwo w obu dłoniach!
            WISŁA MISTRZ!

            Comment

            • dadek
              Senior
              • 09-2005
              • 4538

              #66
              Prawie, prawie. A tak naprawdę to Zakłady Przetwórstwa Owocowo Warzywnego "Okęcie" gdzie wyrabiano m. in. sławne jabole, mieściły się bardzo blisko warszawskiego lotniska.

              Comment

              • Christof
                Senior
                • 04-2009
                • 128

                #67
                Marek Krajewski "Erynie", Wyd. Znak, 2010.

                Rzecz dzieje się we Lwowie, w maju 1939r.

                "- Za pół godziny - usłyszał. - Masz być w Piwiarni Kałuskiej. Wiesz, gdzie to jest?
                - Na Łyczakowskiej."

                "Piwiarnia Kałuska pomimo swojej lokalizacji uchodziła za porządny lokal, w którym serwowano smaczne, domowe obiady. W południe zachodziła tu głównie młodzież rękodzielnicza, co drobniejsi urzędnicy z pobliskiego Urzędu Wojewódzkiego, wciąż zwanego "namiestnikostwem", a nawet studenci Wydziału Lekarskiego. Wnętrze było skromnie urządzone, choć pewnego szyku zadawały gięte krzesła, przypominające kawiarnię Wiedeńską lub Cafe de la Paix."

                "Piwiarnia Kałuska oferowała jednak inne atrakcje takim beznadziejnym tancerzom jak komisarz. Należały do nich wyśmienite piwo Lwowskie i proste, ale smaczne przekąski"

                Wspomniane są jeszcze budynki Browaru Lwowskiego, ogródek piwny Pod Sroką i ... to tyle konkretów w tej powieści.

                Comment

                • Christof
                  Senior
                  • 04-2009
                  • 128

                  #68
                  Janusz Przymanowski " Czterej pancerni i pies". Wydawnictwo MON, Warszawa 1983, wyd.V.
                  Serial na podstawie tej powieści znają chyba wszyscy. Śmiało można powiedzieć, że był to absolutny hit naszego dzieciństwa. A i obecnie, pewnie wielu z nas z przyjemnością ogląda przygody załogi Rudego 102. Powieść Przymanowskiego też jest niczego sobie. Piwa nie ma w niej wiele, ale ze względów sentymentalnych zdecydowałem się zamieścić chociaż te okruchy.

                  "Prawie na środku balowej sali był otwór na wylot do piwnicy, ale nie specjalny, tylko wybity przez pocisk. Osłaniały go saperskie kozły z tabliczkami: "Uwaga, dziura!" i po rosyjsku: "Wnimanje, nie prowalis". Od czasu do czasu ukazywała się ponad podłogą głowa żołnierza, który wyłaził po drabince i podawał tańczącym butelki ze zdobycznym piwem."

                  Opisywany tu bal odbywał się w Gdańsku, więc historycy przedwojennego browarnictwa będą pewnie wiedzieli o jakie zdobyczne piwo może tu chodzić. Autor powieści nie daje niestety żadnych bliższych namiarów.

                  "Obaj jednocześnie pomyśleli, że właściwie to głupio, że do tej pory nie mówili sobie po imieniu, i pocałowali się z dubeltówki. Dostrzegł to Gustlik tańczący z Lidką tango Chryzantemy złociste i zawołał w stronę dziury w podłodze:
                  - Piwo dla dowódcy, ino gibko.
                  Chwycił w locie butelki i przekazał je, nie przestając podśpiewywać.
                  Dowódca i West zaczepili jeden kapsel za drugi, zerwali, trącili się szyjkami butelek i odpili po parę łyków."

                  Będzie coś jeszcze, ale najpierw muszę doczytać powieść do końca.

                  Comment

                  • otvirak
                    Senior
                    • 04-2005
                    • 764

                    #69
                    'Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie' - książka Jana Kracika i Michała Rożka (2010) Wydawnictwo Petrus, s. 100.

                    "Z całą powagą roztrząsano tegoż roku [czyli 1717 - przyp. mój] sprawę służącej Małgorzaty Natanczyny, wniesioną przez dwu karczmarzy, przeświadczonych 'jako to sami czarci w opętanej będący' sprawili, iż ta, 'czary założywszy, piwo psowała'".
                    [...] "Na zachęty księdza, by odrzekła sie diabła, odpowiedziała, że uczyniła to już na chrzcie. Sąd zarządził tortury, lecz odprzysieżenie się 'zarzucanego sobie czarostwa' wystarczyło do uwolnienia".

                    To dopiero zła kobieta była!
                    niepoprawny czechofil


                    Młody junaku pamiętaj: zbilansowana dieta to piwo w obu dłoniach!
                    WISŁA MISTRZ!

                    Comment

                    • Gdina
                      Senior
                      • 08-2014
                      • 109

                      #70
                      Z książki ( wersja na e-booka) Nik Pierumow pt.,, Pierścień mroku,, cz.I ,,Ostrze elfów,, Jakby cd. przygód krasnali, hobbitów ..300/400 lat po tolkienowskim pierwowzorze. Niestety zło przetrwało i się budzi Dobrze się czyta, ale to już nie to samo.
                      ,,Piwo to wspaniały wynalazek. Koło oczywiście też. Ale koło z chipsami to już nie to...,,

                      Comment

                      • Kolesław
                        Senior
                        • 03-2004
                        • 1130

                        #71
                        Jurij Andruchowycz "Leksykon miast intymnych", rozdzialik pt. "Denver":

                        "Ameryka to kraj, w którym jest najwięcej najgorszego piwa na świecie. Ale najgorszym z amerykańskich gatunków piwa jest Coors Light, a warzą go w Denver w stanie Kolorado. Dlatego tamtego wieczoru przyszło nam pić właśnie to. Wydaje mi się, że pod względem poziomu paskudności Coors Light można porównać co najwyżej z piwem Kołomyjskim z początku lat dziewięćdziesiątych. A Kołomyjskie z początku lat dziewięćdziesiątych nazywano u nas "Śmierć Hucułom". Jednak tu mogę się nawet mylić - na korzyść Coors Light."

                        Opis z roku mniej więcej 2009 dotyczy wydarzeń z roku 2000.

                        Comment

                        • Gdina
                          Senior
                          • 08-2014
                          • 109

                          #72
                          Film ,,Walka o tron,, sezon 4 :
                          ,,-Masz jakieś piwo?
                          -Obawiam się, że nie.
                          -Jak można w domu nie mieć piwa?,,
                          Dialog niezbyt ambitny, ale ile w nim treści i mądrości

                          Comment

                          • Minionka
                            Junior
                            • 08-2015
                            • 3

                            #73
                            Do tego częstotliwość picia piwa w GoT jest dośc wysoka - ciekawe, czy ktoś to liczył, ale wydaje mi się, że bohaterowie piją częściej nawet niż u Sapkowskiego

                            Comment

                            • tambuka928
                              Junior
                              • 09-2015
                              • 2

                              #74
                              Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika Minionka Wyświetlenie odpowiedzi
                              Do tego częstotliwość picia piwa w GoT jest dośc wysoka - ciekawe, czy ktoś to liczył, ale wydaje mi się, że bohaterowie piją częściej nawet niż u Sapkowskiego
                              zdecydowanie częściej

                              Comment

                              • gun-dolf02
                                Junior
                                • 10-2015
                                • 1

                                #75
                                u kiepskich piwo jest również na porządku dziennym

                                Comment

                                Przetwarzanie...
                                X
                                😀
                                🥰
                                🤢
                                😎
                                😡
                                👍
                                👎