pjenknik napisał(a) I co do mycia po warce używasz piachu i popiołu?
Jeżeli zrobi się odpowiedni roztwór, a następnie pozwoli dobrze odcieknąć butelkom, to ilości "chemii" które trafią do piwa są w takiej ilosci, że można je pominąć.
pjenknik napisał(a) I co do mycia po warce używasz piachu i popiołu?
...
No prawie trafiłeś
Gorąca woda i ... płyn do mycia naczyń. Tak, tak to już chemia wiem ale jak wspomniał Pawcio, popiół też chemia więc właściwie wszystko jest chemią. Tak jak wszędzie są wszelkiej maści bakterie, grzyby itp( i całe szczęście). Gdyby były takie straszne to kromkę chleba trzeba by moczyć w Ace przed zjedzeniem.
Robi się w kuchni wiele rzeczy bardziej podatnych na zepsucie niż piwo i co ? Czy jakiś kucharz szleje z tymi "azotoksami" ?
jester_ napisał(a)
A ja, mimo skromnych jeszcze własnych doświadczeń, upierałbym się przy zasadach klinicznej wręcz czystości. ...
Jestem za. Tyle, że do osiągnięcia takowej wystarczy zwykły wrzątek, nie trzeba się paprać chlorem.
Po chlorowaniu czym płuczesz sprzęty? Pewnie wodą z kranu.
Zgadza się - wodą z kranu. Choć przyznam szczerze, że mam wątpliwości co do skuteczności takiej dezynfekcji, bo wiadomo, że w kranówie zarazki też są. Ale czy lepsze jest przepłukanie wrzątkiem - nie wiem. Krótkotrwały kontakt z wrzątkiem (a o dłuższym nie może być mowy w przypadku np. plastikowego fermentora) nie zabije raczej wszystkich bakterii. Inna sprawa, że nie wszystkie sprzęty można potraktować wrzątkiem.
Najlepszym rozwiązaniem byłoby pewnie płukanie po chlorowaniu przegotowaną wodą - ale to znów dodatkowa robota i koszty...
oryks napisał(a)tutaj
(...) Przeraszam ale muszę bo mnie rozerwie ... co do tej klinicznej czystości. Nie zapomnijcie aby do sterylnego gara wlać odkażona wodę i słód moczony w Clorox-ie czy jakoś tam; chmiel też trzeba.
Co ? Nie trzeba, bo się gotuje ? Więc i gar się wygotuje. (...)
Nie bardzo widzę powody do ironizowania. Ja jako nowicjusz mogę się mylić, ale chloru lub innych środków dezynfekujących używa wielu doświadczonych piwowarów z tego forum (choćby Czes wypowiadający się wyżej) i nie tylko. Więc z czegoś musi to chyba wynikać.
Słodu nie moczę w Cloroksie, bo jeszcze nie zabrałem się za zacieranie, za to piwo uwarzone z ekstraktu rozpuszczonego w roztworze Ace smakuje wyśmienicie. No i nigdy nie zapominam wygotować termometru ze skalą do 50 st. C. - oczywiście w plastikowym fermentorze postawionym na gazie.
Według mnie.
Jesli będzie tak jak jest czyli 8 warka w trakcie fermantacji i dalej nic mi nie będzie kisnąc i kwaśnieć, to ominę część z cholrowaniem i zostane przy dość dokłądnym czyszczeniu płynem do mycia naczyń, ewentualnie parzeniem wrzątkiem takich rzeczy jak: kapsle oraz wężyki i łychy do nabierania próbek.
"If you see a beer, do it a favor, and drink it. Beer was not meant to age." Michael Jackson
jester_ napisał(a) Nie bardzo widzę powody do ironizowania.(...) No i nigdy nie zapominam wygotować termometru ze skalą do 50 st. C. - oczywiście w plastikowym fermentorze postawionym na gazie.
Nie przejmuj się.
jester_ napisał(a) A ja, mimo skromnych jeszcze własnych doświadczeń, upierałbym się przy zasadach klinicznej wręcz czystości. Zgadzam się, że zakażenie to zdarzenie w pewnej mierze losowe, ale im skuteczniejsza dezynfekcja, tym ryzyko zakażenia mniejsze.
Sprowakowałeś do dyskusji określeniem "klinicznej".
Piwowar domowy zaczyna traktować dezynfekcję z większą uwagą, od momentu postanowienia o warzeniu powtarzalnych warek.
Woda wodociągowa jest przeważnie chlorowana. Zawartość bakterii jest określona normami.
Od wielu miesięcy nic nie chloruję, używam tylko wrzątku i czystej wody z kranu, u mnie akurat jest bardzo dobra. Nie mam jakichś większych problemów z piwem.
Chciałbym ożywić wątek pewną moją wątpliwością. W jaki sposób szanowni koledzy dezynfekujecie miedzianą chłodnicę zanurzeniową? Niby wkładając ją do jeszcze wrzącej brzeczki sterylizuję się niejako samoistnie. Jednak ja nie mam do tej metody zaufania. Jeden jedyny raz, kiedy skontaktowałem niezdezynfekowaną chłodnicę z gorącą brzeczką, ta ostatnia w ciągu następnych dwóch dni nie zamieniła się w piwo, lecz w cuchnące szambo przy którym zapach wiejskich wychodków wydaje się być wspaniałym. Jednak kiedy chłodniczkę wkładam do roztworu Ace, na dnie fermentora, w którym tą dezynfekcję przeprowadzam pozostaje taki dziwny miedziany osad. I dlatego nie wiem czy kontakt miedzi z chlorem nie powoduje wydzielania się jakichś z deka trujących związków.
Sodium metabisulphite to po polsku pirosiarczyn sodowy (Na2S2O5)
W roztworze wodnym szybko ulega reakcji hydrolizy do wodorosiarczynu sodowego:
Na2S2O5 + H2O ----> 2 NaHSO3
W srodowisku kwasnym (wino, piwo) wodorosiarczyn sodowy hydrolizue do słabego kwasu siarkawego:
NaHSO3 + H2O -----> H2SO3 + Na+ + OH-
Kwas siarkawy jest nietrwały i rozpada się z wydzieleniem dwutlenku siarki:
H2SO3 -----> H2O + SO2
To własnie SO2 jest dezynfektantem, a własciwie raczej tylko inhibitorem wzrostu / rozwoju bakterii i drożdży.
Białe plamy na szkle to osad soli: wodorosiarczynu sodowego albo raczej już produktu jego utlenienia tlenem powietrza - wodorosiarczanu sodowego. Obecnosć obu związków w piwie w takich ilosciach jest normalna i nieszkodliwa.
a jak ponownie rozpuszcze w wodzie SO2- to mi sie chyba to wytrąciło( takie żółte grudki) w słoiku z pirosiarczanem sodu i probuje juz wyżrec nawet zakrętke- to co mi wyjdzie tez kwas siarkawy?? nie wyżre mi to fermentatora??
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika peter_1000
Chciałbym ożywić wątek pewną moją wątpliwością. W jaki sposób szanowni koledzy dezynfekujecie miedzianą chłodnicę zanurzeniową? Niby wkładając ją do jeszcze wrzącej brzeczki sterylizuję się niejako samoistnie. Jednak ja nie mam do tej metody zaufania. Jeden jedyny raz, kiedy skontaktowałem niezdezynfekowaną chłodnicę z gorącą brzeczką, ta ostatnia w ciągu następnych dwóch dni nie zamieniła się w piwo, lecz w cuchnące szambo przy którym zapach wiejskich wychodków wydaje się być wspaniałym. Jednak kiedy chłodniczkę wkładam do roztworu Ace, na dnie fermentora, w którym tą dezynfekcję przeprowadzam pozostaje taki dziwny miedziany osad. I dlatego nie wiem czy kontakt miedzi z chlorem nie powoduje wydzielania się jakichś z deka trujących związków.
Jakoś tą wątpliwością, niestety, nie udało się ozywić tego wątku. Jednak przydałoby się chyba w tej sprawie powymieniać doświadczenia piwowarów...
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika peter_1000
Jednak kiedy chłodniczkę wkładam do roztworu Ace, na dnie fermentora, w którym tą dezynfekcję przeprowadzam pozostaje taki dziwny miedziany osad. I dlatego nie wiem czy kontakt miedzi z chlorem nie powoduje wydzielania się jakichś z deka trujących związków.
Ten osad nie pochodzi od miedzi. Czasami pojawia mi się taki sam gdy dezynfekuję fermentor silnym roztworem wybielacza. Nic miedzianego do fermetora nie wkładam.
Tez tak mi się wydaje. Na powierzchni rurek powstaje ciemna błona, ktora odpada całymi łuskami, kiedy chłodnice poddam działaniu aktywnego tlenu (np. ChemiPro OXY). Taka operacje przeprowadzam co iles tam warek. Zastanawia mnie jednak, czy ta powłoka nie ma jakichs tam wpływów na chlodzona brzeczkę.
Natomiast jesli chodzi o mozliwość zakażenia brzeczki przez bakterie, grzyby czy dzikie drożdże, to moim zdaniem podczas chłodzenia największym zagrożeniem jest kontakt powierzchni brzeczki z otoczeniem, w którym to wszystko sobie swobodnie lata. Zwłaszcza latem.
To, co powstaje na powierzchni miedzi w brzeczce, jest zapewne jakimś złożonym kompleksem kwasów organicznych oraz miedzi i metali zawartych w brzeczce. Jedyny wpływ, jaki może wywrzeć, to pogorszyć parametry cieplne chłodnicy, jeśli tego kamienia utworzy się zbyt wiele.
Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika solozzo
a jak ponownie rozpuszcze w wodzie SO2- to mi sie chyba to wytrąciło( takie żółte grudki)...
Dwutlenek siarki to gaz, który nie odkłada się w postaci żółtych grudek w słoiku.
Jakbyś poprawniej skunstruował pytanie, to być może nawet domyśliłbym się, o co konkretnie chodzi.
Pierwotnie browar z Blandford St Mary w hrabstwie Dorset (południowa Anglia) nazywał się Hall & Woodhouse. Należy do rodziny Woodhouse i ma historię sięgającą 2 poł. XVIII w.
Aromat - słodowy z wyraźnym zbożowym ziarnem, po przelaniu minimalne owoce i odrobina chmielowej kwiatowości
Piana - zdecydowanie wysoka, umiarkowanie...
Jičín jest zapewne znany większości, choć pewnie mało kto był w tym ślicznym miasteczku. Ale każdy w dzieciństwie lub ze swoimi pociechami oglądał przygody rozbójnika Rumcajsa, w której to kreskówce wygląd zabytkowego rynku i okolic został idealnie odtworzony. Nie było tu jednak browaru,...
Comment