W nocy podstępnie zaatakowały drożdze wlp550. Rano w łazience wielka kałuża drożdży obok wiadra. Wytarłam podlogę, przycisnęłam pokrywę, ale po umyciu zębów jak zerknęłam na wiadro, to pokrywka już znowu się uniosła. Wstawiłam zatem do brodzika.... minęło pół godziny, a drożdże już znowu wylazły i pełzają po dnie brodzika
Marusia! Zbieraj, zbieraj! Ja jeszcze dobre piwo zrobie na tych drożdżach!
Tylko nie tych z podłogi
Marusia! Zbieraj, zbieraj! Ja jeszcze dobre piwo zrobie na tych drożdżach!
Tylko nie tych z podłogi
Spoko, te dziady są takie żywotne, że starczy dla całej Polski
W wiaderku z Belgiem, z którego tylko z wierzchu zebrałam wczoraj drożdże do maliniaka znowu się zrobiła czapeczka drożdżowa, tydzień po giełdzie w Warszawie znowu stawiam na nich piwo zatem ciągłość świeżej gęstwy zapewnionaD
Wróciłam z Warszawy, patrzę, a WLPiaki opluły mi postument od umywalki. A żeby toto chociaż odfermentowało solidnie, to gdzie tam, jak narazie z 16,5 spadło do 8 blg. Zbieram ciagle do słoika, miałam w najbliższy weekend nie warzyć, no ale jak tu nie warzyć, skoro drożdży tyle fajnych
Ufff, maliniak belgijski w butelkach 79 bączków, łapy bolą No a jeszcze dziś trzeba pośrutować pare kilo na jutrzejsze warzenie piwa na konkurs III WWP....
Comment