Zawinąłem.
Byłem w niedzielę, punkt 12:00.
Odbiłem się od zakratowanego i zamkniętego na dwie kłódki wejścia.
Plusem była łatwość znalezienia tego wejścia, wystarczyło iść śladem dość świeżych plam krwi na chodniku...
.
Byłem w niedzielę, punkt 12:00.
Odbiłem się od zakratowanego i zamkniętego na dwie kłódki wejścia.
Plusem była łatwość znalezienia tego wejścia, wystarczyło iść śladem dość świeżych plam krwi na chodniku...
.
. Zagadnięty o piwa pan za barem pokazał 4 pozycje wypisane markerem na lustrze z boku baru. Długo bym szukał i pewnie nie znalazł tak "uwidocznionej" oferty jak by nie było własnych piw. Pan za barem okazał się właścicielem, dowiedziałem się że piwowar wyszedł na chwilę coś załatwić ale na pewno przyjdzie. Ja tymczasem zasiadłem w przy ławach pod słomianymi "parasolami" w przylegającym do restauracji "ogródku" i zacząłem próbowanie piwnego asortymentu, który przedstawiał się tak:
. Szef nie dał się przekonać, że bałagan mi nie przeszkadza i wiele ich już widziałem.
Comment