W sumie zmierzałem do innego lokalu, a zbłądziwszy szukałem jakiegoś z Sabaja IPA i tak przypadkiem trafiłem tu gdzie i tak miałem w awaryjnym planie kiedyś dotrzeć. Murowany parterowy domek, obrośnięty bluszczem w zadrzewionym ogródku. Na środku lokalu wyspa-bar, dookoła stoliki, patio. Dotarlem już późno więc cięłły meszki, ale w południe byłoby fajne miejsce. Jest gastro. Kilka nalewakòw, na większości Sabaja, ale piję już drugą i każda jest inna i za grosz nie lepsza od Pivdźan IPA. Nimniej lokal fajny. Leci latynoska muza, a z pobliskiego minaretu wzywa głos na modlitwę. Taka jest Prisztina. 3 ojro za duże piwo.