Kolejna koprodukcja polskiego kontraktowca i czeskiego mikrusa. Receptura podobnie jak w przypadku wcześniejszych projektów również polsko-czeska (Marcin Pietranik i Mojmír Velký). Jungle IPA to wbrew obiecującej jakieś egzotyczne doznania nazwie po prostu IPA na amerykańskich chmielach. Zastosowano odmiany Simcoe, Columbus, Cascade i słody pale ale. 16°Blg ekstraktu, 6,0% alkoholu.
Bursztynowa barwa o sporym zmętnieniu.
Strzępiasta, wysoka i wolno opadająca żółtawa piana, o pokroju grubej szumowiny. Pokaźnie oblepia ścianki szklanki. Wyjątkowo trwała.
Aromaty mocno chmielowe, głównie w klimacie słodkich owoców tropikalnych. Sporo karmelu, nieco żywicy, odcień trawy. Bardzo wysoka zbożowa słodowość, która naprawdę rywalizuje w zapachu o palmę pierwszeństwa z nachmieleniem.
Smak wybitnie goryczkowy, trochę nawet gryzący, zalegający długo w posmakach. Nuty owocowe, zbożowe, lekko palonego ziarna i karmelu. Wszystko jednak umyka szybko by oddać pola męczącej gorzkości.
Nagazowanie nieduże, a szkoda.
Butelka jak zwykle z barwną etykietą i faunistyczno-florystycznym motywem. Tutaj egzotyka pełną gębą. Kapsel browaru i logo na etykiecie. Uczciwie i bez konspiracji.
I bardzo sympatycznie prezentuje się nie tylko w butelce, ale i po nalaniu. Ma ciekawy, wydatnie słodowy bukiet. Jednak w ustach jest gryzące, zalegające, nie dające szansy na degustacyjną przestrzeń. Niczym w dusznej dżungli. Ogólnie zatem oceniam na 7 w skali 1-10.
Bursztynowa barwa o sporym zmętnieniu.
Strzępiasta, wysoka i wolno opadająca żółtawa piana, o pokroju grubej szumowiny. Pokaźnie oblepia ścianki szklanki. Wyjątkowo trwała.
Aromaty mocno chmielowe, głównie w klimacie słodkich owoców tropikalnych. Sporo karmelu, nieco żywicy, odcień trawy. Bardzo wysoka zbożowa słodowość, która naprawdę rywalizuje w zapachu o palmę pierwszeństwa z nachmieleniem.
Smak wybitnie goryczkowy, trochę nawet gryzący, zalegający długo w posmakach. Nuty owocowe, zbożowe, lekko palonego ziarna i karmelu. Wszystko jednak umyka szybko by oddać pola męczącej gorzkości.
Nagazowanie nieduże, a szkoda.
Butelka jak zwykle z barwną etykietą i faunistyczno-florystycznym motywem. Tutaj egzotyka pełną gębą. Kapsel browaru i logo na etykiecie. Uczciwie i bez konspiracji.
I bardzo sympatycznie prezentuje się nie tylko w butelce, ale i po nalaniu. Ma ciekawy, wydatnie słodowy bukiet. Jednak w ustach jest gryzące, zalegające, nie dające szansy na degustacyjną przestrzeń. Niczym w dusznej dżungli. Ogólnie zatem oceniam na 7 w skali 1-10.
. 2.06.2006 roku sládek Mojmír Velký uwarzył swoją pierwszą warkę Ryzáka 11° o objętości 250 l w browarku odległym o 1,5 km od centrum Vojkovic. Tak zaczęła się historia, po pięciu tygodniach piwo można było...