
Barwa bursztynowa, nieznacznie zmętniona/
Żółtawa piana, drobna, nietrwała. Po trzech minutach delikatne dziurawe naśnieżenie i obrączką wokół szkła. Nieduże krzaczki na ściankach.
W aromacie spory udział karmelu, co budzi od razu skojarzenia z angielskimi eljami. Trochę owoców, lekko cytrusowe niuanse i sienna chmielowość .
Smak cytrusowo-kwaskowy, z mocnymi, chlebowymi słodami w posmakach. Po stronie chmieli lekkie odcienie żywiczne i stosunkowo niewysoka goryczka, lekko łodygowa, łupinowo-orzechowa. Odrobina syropowej słodyczy dopełnia profil. Piwo jak na swój woltaż ma dziwnie niewysoką treściwość, trzeba też przyznać, że te siedem i dwa nie jest jakoś szczególnie odczuwalne w ustach. Wręcz rzekłbym, że momentami odbieram je jako wodniste...
Nagazowanie umiarkowane.
Butelka 500ml z mazami a'la Picasso. Pacyfka w logo browaru. Do tego Bracia Karamazow... Opakowanie zapowiada brak nudy w środku...
Tymczasem samo piwo jest nad wyraz przeciętne. Dość płaskie w smaku, z deficytem aromatów. A jeśli już są to jakieś takie nie wzbudzające euforii. Brakuje mu pełni i treściwości, która przy 15,5% ekstraktu powinna być już w jakimś stopniu obligatoryjna. Może piwo powinno nosić nazwę Buddenbrookowie? 7 w skali 1-10.
Leave a comment: