Chciałoby się powiedzieć - lato, słoneczko, warto sięgnąć po jakieś orzeźwienie. A może jakaś pszenica? W sumie piwo idealne na taką aurę... Zaraz, zaraz, na jaką znów aurę? Przecież leje któryś dzień z rzędu...
No ale piwo już wyciągnąłem... Trudno. Oceniam niezależnie od pogody za oknem.
Tym razem pszeniczne z Rosji, z Uljanowska nad Wołgą. Fajna, beczułkowata butelka, opakowana w złociste elementy. Trehsosenskoje ma 4,8% alkoholu przy 12% ekstraktu. Więcej nie da się odczytać z etykiety, albowiem nigdy w życiu nie spotkałem się z tak drobną czcionką, nawet na piwach ze Wschodu, na których lilipucie krzaczki to norma.
Barwa złocisto-miodowa. Prawidłowo mętna, jak na niefiltrowaną pszenicę przystało.
Piękna, biała, wysoka po nalaniu piana. Mięsista, z grzybkiem, o drobnej teksturze. Trwała. Wzorcowa dla stylu.
Aromat złożony z bananowych estrów i goździkowych fenoli, choć niezbyt czysty. W tle wyczuwalne ostre, kwaśne nuty i metaliczność.
W smaku dosyć płaskie, pozbawione ciepłych estrów. Przesunięte bardziej w kierunku przypraw. Jednak dominujące są tutaj kwaśne i gorzkie klimaty. I dużo wody, takiej z zardzewiałych rur. Niska treściwość, szybko umykające posmaki.
Nagazowanie dziwnie niskie. Nie poprawia wrażenia z odbioru piwa.
I butelka, o której wspomniałem wcześniej. Na pewno oryginalna, na pewno wyróżnia się na półce. Kapsel pod złotkiem goły.
Rozczarowanie po świetnym początku. Piwo tak odległe od dobrego weizena jak Wodogrzmoty Mickiewicza od Niagary. 5,5 w skali 1-10. Niepotrzebnie się napalałem, choć ten deszcz za oknem powinien być przestrogą
No ale piwo już wyciągnąłem... Trudno. Oceniam niezależnie od pogody za oknem.
Tym razem pszeniczne z Rosji, z Uljanowska nad Wołgą. Fajna, beczułkowata butelka, opakowana w złociste elementy. Trehsosenskoje ma 4,8% alkoholu przy 12% ekstraktu. Więcej nie da się odczytać z etykiety, albowiem nigdy w życiu nie spotkałem się z tak drobną czcionką, nawet na piwach ze Wschodu, na których lilipucie krzaczki to norma.
Barwa złocisto-miodowa. Prawidłowo mętna, jak na niefiltrowaną pszenicę przystało.
Piękna, biała, wysoka po nalaniu piana. Mięsista, z grzybkiem, o drobnej teksturze. Trwała. Wzorcowa dla stylu.
Aromat złożony z bananowych estrów i goździkowych fenoli, choć niezbyt czysty. W tle wyczuwalne ostre, kwaśne nuty i metaliczność.
W smaku dosyć płaskie, pozbawione ciepłych estrów. Przesunięte bardziej w kierunku przypraw. Jednak dominujące są tutaj kwaśne i gorzkie klimaty. I dużo wody, takiej z zardzewiałych rur. Niska treściwość, szybko umykające posmaki.
Nagazowanie dziwnie niskie. Nie poprawia wrażenia z odbioru piwa.
I butelka, o której wspomniałem wcześniej. Na pewno oryginalna, na pewno wyróżnia się na półce. Kapsel pod złotkiem goły.
Rozczarowanie po świetnym początku. Piwo tak odległe od dobrego weizena jak Wodogrzmoty Mickiewicza od Niagary. 5,5 w skali 1-10. Niepotrzebnie się napalałem, choć ten deszcz za oknem powinien być przestrogą
Comment