Ale ja nie jestem z kartofliska , więc nie wiedziałem o tym.
Ogłoszenie
Collapse
No announcement yet.
Antagonizmy między regionami
Collapse
X
-
Od dwóch lat mieszkam w Warszawie. (Czyli pewnie w opinii kolegi becika jestem burakiem.) Z dużym rozbawieniem obserwuję tutejsze antagonizmy: "Ursynów to nie Warszawa", "Na Woli mieszkasz? Cóż, to wszystko wyjaśnia". Kibice Polonii kontra kibice Legii, mieszkańcy jednej części ulicy Gagarina kontra mieszkańcy drugiej, itd. Niestety - wśród "rodowitych" warszawiaków jest sporo zadętych i zarozumiałych [---](autocenzura wycięła). Nie mam pojęcia z czego to wynika, bo przecież Warszawa niczym pozytywnym się nie wyróżnia na tle innych miast. (np. wieżowce są wyższe, za to sympatycznych knajpek niewiele). W Krakowie nikt mi nie rysował gwoździem po samochodzie, tutaj i owszem - auto ma krakowskie numery.
Ale wśród autochtonów też cała masa ludzi normalnych. Co najwyżej sobie z przymróżeniem oka wytykamy np. różnice językowe.
Zresztą w podstawówce miałem najlepszego na świecie kumpla pochodzącego z prastarej warszawskiej rodziny, wysiedlonej po Powstaniu.
Comment
-
-
pama napisał(a)
W Krakowie nikt mi nie rysował gwoździem po samochodzie, tutaj i owszem - auto ma krakowskie numery.
Bez obrazy, ale czuć (lub nie) związek z miastem głównie z powodu ilości fajnych knajpek, to trochę nieporozumienie. Człowiek z reguły związuje się z miejscem swojego zamieszkania, choć czasem nie zdaje sobie z tego sprawy. Ja np. zawsze wyjeżdżam z Warszawy z ulgą, ale cieszę się z powrotu.
A nadęcie niektórych warszawiaków wynika po trosze, jak sądzę, z nieufności - o którą łatwo w mieście, gdzie jest człowiek na człowieku.
Last edited by żąleną; 16-10-2002, 16:20.
Comment
-
-
żąleną napisał(a)
Jeśli w Krakowie też jeździłeś na krakowskich numerach, to nic dziwnego.
W każdym razie nie spotkałem się z taką tradycją na Śląsku, w Gdańsku, we Wrocławiu, w Nowym Sączu i kilku jeszcze miejscach, gdzie dłużej parkował mój "krakowski" samochód. Nie słyszałem też, żeby znajomi warszawiacy byli podobnie witani np. w Krakowie.
Oczywiście nie można oceniać miasta po liczbie knajpek. Ale w przypadku Warszawy to moim zdaniem objaw tej nieufności, o której mówisz. Wieczorem miasto wymiera, bo ludzie nie mają większej ochoty na bliższe kontakty. Czy to ma związek z "gęstością zaludnienia"? Nie wiem - np. na Górnym Śląsku jest "gęściej", ale ludzie są wobec siebie życzliwsi. Oczywiście są tam inne animozje: hanysy-gorole, Śląsk-Zagłębie.
Pozdrawiam,
pama
Comment
-
-
pama napisał(a)
Od dwóch lat mieszkam w Warszawie. (Czyli pewnie w opinii kolegi becika jestem burakiem.)Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943 http://zamkidwory.forumoteka.pl
Comment
-
-
Dzięki Becik za wyjaśnienie. Nie poczułem się dotknięty, bo pisałeś też wcześniej
ja do nikogo uprzedzeń nie mam
(...)
proponuję, zostawmy wszelkie antagonizmy w koszu na śmieci, razem rozmawiamy, pijemy, bawimy się...
Cieszę się, że nie uogólniasz. I masz rację, że nowi warszawiacy (a raczej warszawianie, bo to nie to samo) bywają przerażający. Ostatnio na pewnej imprezie koło Krakowa spotkałem się z takim nadętym pseudowarszawiakiem rodem z Małopolski, który do pochodzenia się nie przyznawał, za to zaczął się puszyć, mówić "bo my w stolYcy...". Nie wytrzymałem, publicznie mu naupychałem i powiedziałem wszystkim, że prawdziwi warszawiacy, których znam, tacy nie są.
pama
Comment
-
-
pama napisał(a)
Od dwóch lat mieszkam w Warszawie. (Czyli pewnie w opinii kolegi becika jestem burakiem.)Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943 http://zamkidwory.forumoteka.pl
Comment
-
-
ups, coś mi się chyba po...o, sorki ))))))) jakieś deja vu czy co?Gdybyśmy nie mieli Warszawy w Generalnym Gubernatorstwie, to nie mielibyśmy 4/5 trudności, z którymi musimy walczyć. Warszawa jest i pozostanie ogniskiem zamętu, punktem, z którego rozprzestrzenia się niepokój w tym kraju - Hans Frank 14.12.1943 http://zamkidwory.forumoteka.pl
Comment
-
-
pama napisał(a)
Czy to znaczy, że Twoim zdaniem nie ma nic dziwnego w rysowaniu "obcych" samochodów przez Warszawiaków?
Tak na marginesie - ja nigdy nie potrafiłem odróżnić tablic warszawskich od, dajmy na to, wrocławskich, wałbrzyskich itp., albo krakowskich od krotoszyńskich.
Powtarzam - buractwo jest wszechobecne. To, że nie znasz z pierwszej czy drugiej ręki faktu porysowania warszawskiego samochodu w Krakowie, nie znaczy, że coś takiego nie miewa miejsca. I odwrotnie - to, że ktoś porysował twój samochód, nie znaczy, że jest to warszwską regułą.Last edited by żąleną; 16-10-2002, 17:41.
Comment
-
-
And69 napisał(a)
Ja od prawie 3 lat jeżdze na krakowskich numerach i jeszcze nic mi sie nie stało ani lakierowi .
pama
Comment
-
-
pama napisał(a)
Czy to znaczy, że Twoim zdaniem nie ma nic dziwnego w rysowaniu "obcych" samochodów przez Warszawiaków?
Sądzę, że trochę upraszczasz.pułaś
---------------------------------
"(...)W kącikach flechtów wieczór już
Lśni jak porzeczka krwawa
Ukradkiem z rdzy wycieram nóż
I między bajki wkładam"
Comment
-
-
pama napisał(a)
Mnie w ciągu 2 lat spotkało to 3 razy. Ale teraz kupiłem sobie zaprawkę z lakierem i przestałem się denerwować. Może mam pecha i trafiam na jakichś imigrantów z Burakowa.
pamaWspieraj swój Browar! Stań się Premium - Użytkownikiem!
znasz kaszubskie jeziora?- www.stanicacharzykowy.pl
Comment
-
Comment