Położona w samym sercu starego Bambergu, piwiarnia Schlenkerla jest dla tego miasta tym, czym Hofbräuhaus dla Monachium - reprezentacyjną piwiarnią, mekką dla turystów, odzwierciedleniem piwnych tradycji miasta, ale też trochę ikoną i kiczem. Niewątpliwie lokal z wielkimi tradycjami, ale dziś już tradycyjny do przesady, trochę sztucznie i na pokaz. Wlewająca się do Schlenkerli rzesza turystów już dawno pozbawiła tego miejsca jego prawdziwego uroku. Niemniej wciąż jest to obowiązkowy numer 1 na piwnej mapie miasta.
Schlenkerla powstała w 1678 r. (początkowo pod nazwą "Niebieski Lew") jako piwiarnia browaru Heller. Wieść gminna niesie, że jeden z właścicieli lokalu w XIX w., człowiek znany z dużego poczucia humoru, tak niefortunnie rozładowywał beczki z wozu, że jedna z nich zsunęła się i zmiażdżyła mu nogi. Nie zrażony swoim kalectwem powłóczył po piwiarni wspomagając się ramionami w bardzo dziwaczny sposób tak, że zyskał przydomek "Małego Włóczynogi", w gwarze frankońskiej "schlenkerla" (schlenkern oznacza też powłóczyć nogami, np. pod wpływem alkoholu
). Po jego śmierci przydomek ten na stałe przylgnął do najsłynniejszej frankońskiej piwiarni.
Schlenkerla powstała w 1678 r. (początkowo pod nazwą "Niebieski Lew") jako piwiarnia browaru Heller. Wieść gminna niesie, że jeden z właścicieli lokalu w XIX w., człowiek znany z dużego poczucia humoru, tak niefortunnie rozładowywał beczki z wozu, że jedna z nich zsunęła się i zmiażdżyła mu nogi. Nie zrażony swoim kalectwem powłóczył po piwiarni wspomagając się ramionami w bardzo dziwaczny sposób tak, że zyskał przydomek "Małego Włóczynogi", w gwarze frankońskiej "schlenkerla" (schlenkern oznacza też powłóczyć nogami, np. pod wpływem alkoholu
). Po jego śmierci przydomek ten na stałe przylgnął do najsłynniejszej frankońskiej piwiarni.
Pod ścianą tradycyjny wyszynk z nalewakami i zielony piec kaflowy (na zdjęciu).
, zapuściłem jedynie żurawia do wewnątrz i zakupiłem piwa na wynos.
. Do okienka nie ma kolejki więc czeka się tylko chwilę, gdy na kelnera czasem dobry kwadrans. Za pierwszym razem trochę się ździwiliśmy gdy nalewający barman powiedział "5,70 € proszę". Kartka przy okienku opiewała na 3,70 więc uznałem, że się przesłyszałem ale właśnie do tej kwoty otrzymałem resztę + monetę firmową knajpy. Już gotów byłem pomyśleć, że naciąga się turystów na jakieś pamiątki ale przy drugim podejściu przeczytałem całą informację na kartce gdzie wyraźnie widniało, że pobierana jest kaucja za szklankę w wysokości 2 €, czego dowodem jest żeton
Comment