Nalewany w browarze Pils zaatakował mnie apteką. Jest szansa, że to wina konkretnej butelki, do której był lany (na moich oczach), więc nie pastwię się artomatem
No cóż...
Po otwarciu daje po nosie lekko słodkawy miodowy aromat. Zdecydowanie mi to nie gra z wytrawnością pilsową. Jest i tak lepiej niż pół roku temu, bo wtedy była jeszcze kukurydza... No ale oceniam z warki pitej w maju. Smak? Mocno słodowy i... słodkawy. Seryjnie jakby ktoś dosypał mi do kufla pół łyżeczki cukru. Nie jest to przyjemne. Chmielu prawie nie czuć, najwyżej o pół poziomu wyżej niż przeciętny koncerniak. Niestety po raz kolejny czuję lekki, raczej nieprzyjemny kwasek. Infekcja? Nie wiem.
Generalnie: przy cenie 3 zł w firmowym sklepie, lepiej wziąć to niż jakiegoś Tyskiego. Ale ogrom wad sprawia że nie ma w piciu satysfakcji.
Piwo z małego browaru restauracyjnego w Görlitz, 100m od pieszego mostu granicznego. Określane jest jako czeski Pils. Alkohol 4,7%, ekstraktu brak, jest za to informacja o zalecanej temperaturze serwowania wynoszącej 6-7 stopni. Piwo jest mętne, co jest zaskakujące, jak na Pilsa. Zapach bardzo...
Dziwny ten pils. Słodki. W tle nuty goryczkowe, ale naprawdę marginalne. Jako mieszkaniec Niemiec, nie jestem nauczony takich pilsów. Kolejny polski pils z woltażem 6%. Przecież to jest absurd i nie spełnia definicji tego gatunku. Barwa złota. Piana została. Zapach ziołowy, chmielowy. Tylko...
Comment