Absolutnie się zgadzam, czemu dałem wyraz w felietonie. To musi być piwo z najlepszych surowców, wg najlepszych receptur i do tego świetnie opakowane. Co do tego jednak, czy obecne małe browary muszą paść, żeby zrobić miejsce nowym pozwolę się sobie nie zgodzić. Jeżeli chodzi o to, że obecni odbiorcy piw z małych browarów nie sięgną po piwo z tego browaru stojące na najwyższej półce, to zgoda. Nie zgodzę się jednak z tym, że małe browary maja zszarganą opinię wśród potencjalnych konsumentów piw z najwyższej półki. Otóż uważam, że nie można zszargać czegoś, co nie istnieje. Przeciętny konsument, także ten lubujący się w dobrym piwie w ogóle nie ma pojęcia o istnieniu takich browarów jak GAB, Relakspol, Gościszewo, Zodiak czy Janów Lubelski. Takie browary w ogóle nie mają świadomości marki. Co oczywiście jest samo w sobie powodem do zmartwienia, z drugiej jednak strony IMO łatwo jest im się pozbyć tego garba, o którym piszesz. W wielu wypadkach konieczna będzie zmiana nazwy browaru, takie nazwy jak Relakspol, EDI czy BOSS nie mają racji bytu. Bardzo podoba mi się akcja GABa, ze zmianą nazw piw, tylko obawiam się, jak sie cała akcja zakończy. Boję się żeby nie wylano dziecka z kąpielą. Oczekiwałbym jednak jakichś konsultacji z fachowcami od reklamy i marketingu przy wyborze tych nazw, bo jak czytam niektóre propozycje, to włos mi się na karku jeży.
Małe browary muszą paść w tym wypadku, gdy ich decydenci nie będą w stanie zmienić swojego sposobu myślenia. To jest też to, o czym pisze Simon, one muszą mieć klarowną wizję tego co chcą osiągnąć. Produkowanie najtaniej jak się da, jest drogą donikąd.
Z tym piwem niepasteryzowanym, też się częściowo zgodzę. To trochę wygląda jak stado owiec pędzące na oślep w dół zbocza. Łatwo sobie połamać nogi.
Jak bowiem można brać się za warzenie niepasteryzowanego piwa, skoro nie potrafi się wyprodukować dobrego pasteryzowanego.
Popierniczyły mi się marki soków.
, a nie pisać felieton, to po pierwsze. Oczywiście chciałbym mieć do nich dostęp, ale bądźmy realistami. Po drugie ja nie opisuję rzeczywistości, tylko próbuję interpretować ruchy, które obserwuję na rynku. Przykładam do nich analogię np. z innych branż. Popatrzmy np. na branżę mięsną. Wielkie zakłady, które mają wydajność 1,2kg wędlin z 1 kg żywca wypierają z rynku małe lokalne masarnie (przypomina Ci to coś). Jednak jest miejsce na rynku dla tradycyjnych wytwórców, którzy szynkę wędzoną w dymie sprzedają 100% drożej niż wielki producent. Można? Można.
Comment