- pan przychodzi spóźniony około pół godziny (czekamy bo znajomi się uparli)
- pan ogłasza, że jeszcze nieczynne,
- pan łaskawie wpuszcza nas,
- ma nas w dupie dłuższy czas, bo trzeba ogarnąć pierdolnik z wczoraj,
- pan nalewa pierwsze piwo podpitemu klientowi, który nie był z nami, z pretensją, że klient nieprzygotowany do wizyty, bo nie ma drobnych,
- pijemy piwo i jest jakby coraz lepiej,
- ale panu stłukła się butelka, soczyste "kurwa" i pan sprząta,
- każde wyjście zza baru to konkretne jebnięcie drzwiami,
- w tym czasie kolega ośmielił się wstać, żeby tylko odnieść kufle - pan drze się, że bar nieczynny, bo on musi sprzątnąć,
- wszystko jest w atmosferze "won stąd natręty"...
Może dla innych to jest norma, ale ja się z czymś takim nie spotkałem nigdy i nigdzie. Na piśmie ciężko oddać ten klimat, ale to było żenujące. Moi towarzysze, którzy namawiali mnie, żeby jednak czekać na otwarcie wymknęli się i nawet nie potrafili powiedzieć "do widzenia". Wiedzieli już pewnie, że widzenia nie będzie

Podsumowując, byłem w CZB kilkanascie (kilkadziesiąt razy). Ten sam gość polewał mi piwo i nigdy nie narzekałem. Nie jestem pieniaczem, który czepia się byle czego, nie pisałbym, gdyby ta wizyta nie zrobiła na mnie naprawdę miażdżącego wrażenia. Negatywnego niestety.
Życzę powodzenia właścicielom, bo mimo wszystko jest to miejsce wyjątkowe. Z przepysznym piwem i klimatem jakiego nie spotkacie w nowoczesnych, aluminiowych pubach. Pod warunkiem, że pan ma dobry dzień.
Tyle
Leave a comment: