Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Piwne miasto utrapienia czyli wariacje nt Pilcha

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • alfa
    Member
    • 10-2004
    • 47

    #31
    Z głową uniesioną do góry stał i bezmyślnie wpatrywał się w leniwie przesuwające się chmury. Sytuacja w której się znalazł wytrąciła go z równowagi. Zakłóciła jego wewnętrzny spokój, przywołała wspomnienia o których przez cały czas starał się zapomnieć. Kiedyś marzył o tym, aby być dziennikarzem. Jednak, kiedy nim został, szybko przekonał się, jak daleko odbiegają one od rzeczywistości. Dlatego bardzo spokojnie, nawet z ulgą, przyjął decyzję o zwolnieniu go z pracy. Wtedy nie wiedział , a może nie chciał wiedzieć o wpływie swego artykułu na losy innych osób w jakiś sposób związanych z jego powstaniem. Teraz poznaje gorzki smak prawdy. Z zamyślenia wyrwał go nerwowy krzyk – Mój autobus....mój autobus... To wybiegający z lasu starszy mężczyzna wydawał te dźwięki. Najprawdopodobniej był to jeden z uczestników wycieczki, która przed chwilą pośpiechu odjechała. Nagle biegnący starszy pan osunął się na ziemię. Mistrz podbiegł do niego. Chwycił za rękę. Wyczuł brak pulsu. Ułożył mężczyznę na trawie. Rozpoczął reanimację. Rytmicznie uciskał klatkę piersiową i wdmuchiwał powietrze do płuc. – Wezwij karetkę pogotowia – krzyknął do stojącej obok niego dziewczyny. – Już to zrobiłam , w samochodzie włączyłam jako znak rozpoznawczy światła awaryjne– usłyszał w odpowiedzi. Po jakimś czasie mistrz poczuł jak strugi potu zaczynają płynąć po jego ciele. Sprawdził tętno mężczyzny. Jego serce nadal milczało. Nie przerywał reanimacji. Chciał wtłoczyć w niego całą energię jaką posiadał. –O mój boże, jest puls – krzyknęła ,nie tłumiąc płaczu dziewczyna. W tym samym czasie usłyszeli przeraźliwy sygnał nadjeżdżającej karetki pogotowia. Z piskiem opon zatrzymała się na poboczu jezdni.

    Comment

    • alfa
      Member
      • 10-2004
      • 47

      #32
      Wyskoczyło z niej klika osób i podbiegło do nich. Lekarz chwycił dłoń mężczyzny – Uratowaliście mu państwo życie. Jesteście jego rodziną, znajomymi ? Oboje bez słowa przecząco pokręcili głowami. – No to zabieramy go stąd do szpitala. Jak się państwo czujecie. Pan jest cały mokry. Dam panu coś na uzupełnienie elektrolitów. Nie chce pani jakiegoś środka uspakajającego ? – wyrzucił z siebie lekarz. –Nie – odpowiedziała . Mężczyznę umieszczono na noszach i przeniesiono do karetki pogotowia. Chwilę później wrócił lekarz niosąc napój w plastikowym kubku i koszulkę . – Niech pan zmieni koszulkę, bo się pan przeziębi . To jest moja koszulka, z czasów kiedy byłem ratownikiem nad morzem. Proszę ją przyjąć na pamiątkę, będzie pasowała, posturę mamy podobną -mówiąc to wychylił duszkiem kubek przyniesionego napoju. – Cholera, przecież to było dla pana. Dobrze , zaraz przyniosę następny. A tak w ogóle to wiecie państwo coś na jego temat? –mówił w pośpiechu. – Przyjechał tutaj autokarem, była to wycieczka dla starszych osób. Oddalił się na chwilę. Oni odjechali zostawiając go w lesie. Jak zauważył brak autobusu to z przerażenia upadł. Reszta jest już panu znana. – odpowiedział mistrz. – Dziękuję państwu. Niech się pan przebiera, a napój przekażę pańskiej małżonce. – zwrócił się do mistrza. – Proszę ze mną – mówił patrząc na oniemiałą z wrażenia kobietę. Ruszyła za nim bez słowa. Karetka pogotowia odjechała na sygnale. Mistrz patrzył jak zbliża się do niego dziewczyna z kubkiem w ręku. Zatrzymała się obok, podała napój mówiąc – Proszę mężu. – Jeszcze nigdy do nikogo tak się nie zwracałam- dodała po chwili.

      Comment

      • alfa
        Member
        • 10-2004
        • 47

        #33
        -Dziękuję ci, ale proszę, napij się, ty też jesteś zmęczona –odpowiedział zdecydowanie. –Dzięki za troskę, napiłam się w karetce –mówiła cichym głosem. Wziął plastikowy kubek z jej dłoni i powoli, starając się nie uronić ani kropli , pił wodę. Nabierając sił rozglądał się dookoła. Dopiero teraz zauważył ,że nagle zrobiło się tutaj cicho i pusto. Być może dlatego że siedząc na ziemi oglądał świat z żabiej perspektywy. Wydawał się on być teraz ogromny, przytłaczający swą wielkością. Na towarzyszkę podróży spoglądał z dołu jak krasnoludek na królewnę Śnieżkę. Z zamyślenia wyrwała go właśnie ona mówiąc –Mamy gości. Byli to nieszczęśni turyści, którzy niedawno zostawili tutaj swego kolegę. Zbliżali się do nich. –Daj rękę , pomogę ci się podnieść –zaproponowała dziewczyna. Mistrz bez wahania chwycił jej dłoń i stanął obok. –Ale go wymęczyła –krzyknął któryś z wycieczkowiczów. –Ignac , ani słowa więcej ...-skarciła go prowadząca niewielką grupkę przewodniczka. –Niech pani zobaczy jak stratowana jest ta trawa, co oni tutaj robili.... –odpowiedział turysta, nie dając za wygraną . –Ignac, zamknij się, bo już nigdzie więcej nie pojedziesz...-odparowała szefowa grupy. –Przepraszam państwa za zachowanie moich podopiecznych. Właściwie powinnam przyjść tutaj sama...poszukujemy starszego pana, który tutaj został. Widzieliście go może? – mówiła skrępowana zaistniałą sytuacją. –Odpowiem jednocześnie i pani i panu, którego interesowała udeptana trawa. Właśnie w tym miejscu reanimowaliśmy oboje państwa kolegę. Udało się. Zabrała go dosłownie przed chwilą karetka pogotowia do szpitala. Pojechali w tamtym kierunku...-zakończył mistrz swą wypowiedź i próbował ręką pokazać właściwy kierunek ruchu. Mając rękę w powietrzu zauważył, że przez cały czas trzyma w niej dłoń swej towarzyszki. Tak więc oboje pokazali im kierunek w jakim udał się ich kolega. –Dziękujemy, to my już go znajdziemy.. -odpowiedziała przewodniczka i wraz z grupą oddaliła się. –życzymy mu dużo zdrowia –krzyknęła na pożegnanie znajoma mistrza i nie wyjmując dłoni z jego dłoni dodała – my też chyba stąd odjedziemy...

        Comment

        • alfa
          Member
          • 10-2004
          • 47

          #34
          -Masz rację. Znikajmy stąd czym prędzej, bo tylko patrzeć jak zjawią się ekolodzy i wyciągną nas z zagajnika , gdyż trawę depczemy –roześmiał się. –Popatrz , to nie ekolodzy tylko złodzieje wyciągają torbę z mego samochodu –krzyknęła dziewczyna. –Niech ich wszyscy diabli. Zaczekaj , ja tam pójdę. Gdyby co na policję dzwoń. –mówiąc to biegł w kierunku samochodu. Z daleka zauważył , iż pojazd okradają dwaj bardzo młodzi ludzie, którzy torbę ze sprzętem postawili obok samochodu. Jeden z nich męczył się kartonem, który utknął między siedzeniami. Nieopodal stał zaparkowany samochód z włączonym silnikiem. Za kierownicą siedział dorosły mężczyzna. Mistrz chwycił za kołnierz stojącego na zewnątrz wyrostka. –Szybki jesteś –powiedział dzieciak z uznaniem. –Nic mi nie zrobisz, ta torba stała obok samochodu....jak przyszliśmy, a kolega zajrzał do samochodu , aby sprawdzić czy leżący na fotelach ludzie nie potrzebują pomocy. Okazało się, że oni są pijani. My stąd spadamy. Puść mnie, nie dotykaj mnie, bo oskarżę cię o pedofilię.-recytował wyuczony tekst. –Puszczę cię, ale dopiero wtedy, kiedy nadchodząca pani stwierdzi, że nic nie zginęło –odpowiedział zdecydowanym głosem. Dziewczyna zajrzała do torby. –Wszystko jest, niczego nie wzięli –odpowiedziała kręcąc głową . Na jej twarzy widać było smutek, współczucie i wściekłość. –Rzeczywiście , nic wam nie zrobimy, bo dzieci się nie bije, ale jemu –skinęła ręką w kierunku mężczyzny siedzącego w samochodzie –chętnie skopałabym tyłek. Nie róbcie tego więcej, bo kiedyś traficie na mniej wyrozumiałych ludzi i będziecie mieli kłopoty, poważne kłopoty. Pozwolili chłopcom odejść. Mistrz wrzucił torbę do samochodu. Wsiedli i natychmiast odjechali. Dziewczyna zapisała coś w notatniku –To numer rejestracyjny ich samochodu, kiedyś może być potrzebny. –mówiła spokojnym głosem.

          Comment

          • alfa
            Member
            • 10-2004
            • 47

            #35
            Jechali w milczeniu, jak zawodowcy, jak kierowca rajdowy i pilot. Rzeczywiście ona wytyczała kierunek ruchu, a on dostosowywał się do jej poleceń. Wjechali na wzniesienie. Rozciągał się przed nimi cudowny krajobraz. Zielone łąki, a na nich gdzieniegdzie kępy kolorowych kwiatów , niewielkie stada krów, oczka wodne odbijające promienie słoneczne. W oddali widać było rzekę i wiadukt kolejowy. Ciekawe kiedy ostatnio przejeżdżał po nim pociąg? Przed nimi pojawiła się duża grupa motocyklistów. Byli jeszcze daleko. Zajmowali całą szerokość jezdni. Ryk silników był coraz głośniejszy. Nie zamierzali przepuścić nadjeżdżającego samochodu. Mistrz zwolnił. Jechali w żółwim tempie. Dziewczyna pochyliła się szukając nerwowo czegoś w torebce. Podniosła głowę do góry w momencie gdy motocykliści byli już bardzo blisko. Odrzuciła do góry włosy zasłaniające jej oczy . Machnęła przy tym ręką tak, jakby wykonywała gest pozdrowienia. Takim samym gestem odpowiedział jej znajdujący się najbliżej motocyklista i zjechał na bok. W jego ślady poszli inni .Wszyscy pozdrawiali ich jak starych znajomych . Nawet siedzące na tylnych siedzeniach roznegliżowane dziewczyny wymachiwały rękoma. Wkrótce ucichł ryk motorów. Odetchnęli z ulgą. Dopiero wówczas zauważył pistolet leżący na kolanach dziewczyny. To było to coś, czego zdenerwowana przed chwilą szukała w torebce. –Nie obawiaj się, mam na niego pozwolenie – odpowiedziała widząc jego pytający wzrok. –Wybacz, ale użyłabyś go ? – zapytał. – Czasami wystarczy tylko pokazać, to robi wrażenie – nadal mówiła nad wyraz spokojnie. Mistrz przypomniał sobie sytuację z dzieciństwa, kiedy to jego dziadek strzelając z jego korkowca do włamywacza próbującego okraść ich dom tak go przestraszył, że ten skoczył z balkonu, skręcił sobie nogę i kuśtykając uciekł. Wspomnienie to wywołało uśmiech na jego twarzy. –Masz rację, broń jakakolwiek by ona nie była , robi wrażenie. –odpowiedział. Dziewczyna chowając pistolet do torebki uśmiechnęła się do mistrza. –To tutaj.. –krzyknęła , kiedy znaleźli się przed Centrum Targowym.

            Comment

            • alfa
              Member
              • 10-2004
              • 47

              #36
              -Proszę zaparkuj na kopercie numer dziesięć , to jest miejsce zarezerwowane dla mnie –kontynuowała swoją wypowiedź. W tym samym momencie wyjęła z torebki telefon komórkowy i poprosiła o przybycie na parking jednego ze swoich pracowników znajdujących się na terenie Centrum. Wyszli oboje z samochodu. Nieco później zjawił się pracownik. –Dzień dobry państwu, w czym mogę pomóc ? –wyrzucił z siebie jednym tchem.
              -Dzień dobry. Jedź samochodem pod hotel, panów po degustacji ulokuj w przeznaczonych dla nich pokojach...aha ..samochód zaparkuj tutaj i oddaj mi kluczyki –powiedziała krótko. Mężczyzna odjechał. Skierowali się w stronę wejścia do Centrum Targowego. Raptem, jak spod ziemi wyrósł przed nimi wielki facet. Głowę miał również wielką osadzoną na szerokiej szyi . Wybełkotał –Nie pij wściekłego zająca bo będziesz tym, kim ja teraz jestem. Po czym naprędce wyrzucił z siebie to wściekłe zwierzę. Mistrz chwycił dziewczynę na ręce i wykonał pół obrotu, czym uchronił ją przed ukąszeniem przez wijącego się w powietrzu węża. Dziewczyna wyszeptała –Świat zawirował mi przed oczyma. Co to było? – Nie był to taniec z gwiazdami...lepiej chodźmy stąd , bo jeszcze będzie na nas –zaproponował .Nie oglądając się za siebie ruszyli do przodu. Weszli do budynku. Zauważyli jak wszyscy przyglądają się im z zainteresowaniem. –To są targi poświęcone rozrywce umysłowej. Jednej z firm robiłam prezentację multimedialną. Zaraz ci ich przedstawię. –mówiła szybko.

              Comment

              • alfa
                Member
                • 10-2004
                • 47

                #37
                Rozmowę przerwał im nadchodzący ochroniarz. –Przepraszam. Państwo byliście ostatnimi osobami, które widziały radnego Żyta – Baryłę przed napadem na niego –twierdził. –Czy jest to ten pan, który ze wszystkich sił poprawiał oznakowanie miejsc parkowania samochodów ? – zapytał mistrz. –Był samotnie na parkingu i tam ukradziono mu telefon komórkowy wraz ze smyczą – dodał ochroniarz. – Ach tak ..domyślam się, że jesteśmy podejrzani – stwierdził mistrz. – Będę musiał was zrewidować –stwierdził ochroniarz. Mistrz przerwał mu pytając –Panią też ? –Jeśli przy panu go nie znajdę, to tak – upierał się ochroniarz. Do rozmowy włączył się stojący nieopodal mężczyzna – Czy chodzi o ten telefon ? – zapytał. –Tak. Jak znalazł się on w pańskich rękach ? – nadal pytał ochroniarz. – No cóż, radny musiał być bardzo rozkojarzony, skoro telefon powiesił wysoko na konarze drzewa zamiast na swej szyi. Przechodziłem obok i usłyszałem jego sygnał. W ten sposób znalazłem zgubę – tłumaczył mężczyzna. Mistrz podziękował znalazcy –Zaoszczędził nam pan trochę problemów. Dziękujemy. – Ma pan coś jeszcze do nas ,ponieważ nie mamy czasu – zwrócił się mistrz do ochroniarza. Ten odburknął mu – Nie. –Szkoda ,że zapomniał pan o słowie przepraszam. I jeszcze jedno...niech pan wybije sobie z głowy rewidowanie przez siebie kobiet, bo to źle skończy się dla pana. Żegnamy panów –zakończył mistrz rozmowę. Nie zatrzymując się szybko dotarli na miejsce.

                Comment

                • alfa
                  Member
                  • 10-2004
                  • 47

                  #38
                  Wtem usłyszeli –Proszę państwa, proszę zaczekać . To młody mężczyzna biegnąc w ich kierunku krzyczał te słowa. Zdyszany zatrzymał się – Nie ma czasu, nakręciłem cyfrówką film o tym jak pan ratuje panią przed strumieniem biomasy wyrzucanym przez radnego. Jego ochroniarze chcą mi go odebrać...o już, się zbliżają. Przekazuję go panu w prezencie –mówił wręczając mistrzowi kartę pamięci. Dwaj ochroniarze zbliżyli się. –Jest pan w posiadaniu interesującego nas filmu. Ten młody paparacci , naruszył dobra osobiste radnego nakręcając o nim film. Żądamy zwrotu nagrania - mówił jeden z nich twardym głosem. –Tak się złożyło, że jest to film na którym ja tańczę trzymając panią na rękach. Ten pan nakręcił go na moją prośbę. Teraz stanowi on moją prywatną własność, a to jest rzecz święta. Nie oddam wam tego nagrania –tłumaczył mistrz. –Ale tam jest radny –dodał ochroniarz. –Radny jest osobą publiczną czyli powinien liczyć się z możliwością fotografowania go w publicznych miejscach –odpowiedział mistrz.

                  Comment

                  • alfa
                    Member
                    • 10-2004
                    • 47

                    #39
                    -Szkoda czasu na spory. Sprzeda nam pan ten film? –nalegali. –Zgoda. Jednak warunki sprzedaży ustalimy dopiero wtedy , kiedy obejrzymy go – odpowiedział mistrz szukając wzrokiem operatora kamery. Ten rozpłynął się w tłumie zwiedzających wystawy. –Po co chce go pan oglądać ? –zapytał ochroniarz. –Aby sprawdzić czy w czasie tańca nie znajdujemy się z partnerką w dwuznacznej sytuacji –odpalił mistrz. –Okej , tylko gdzie to zrobimy, gdyż fotoamator wymknął się nam –syknął ochroniarz. –No właśnie, a pan mu to ułatwił -wspierał go drugi. –Robercie pokaż mi kartę . Spróbuję obejrzeć film na swojej kamerze –zaproponowała dziewczyna. Szybko włożyła kartę do kamery i uruchomiła ja. Okazało się , że nie został na niej nagrany żaden film. –Panowie, teraz naprawdę nie mamy o czym rozmawiać. Nie dziwi mnie moje zachowanie, po prostu chciałem chłopakowi pomóc, ale wy ścigaliście kogoś , kto nie posiadał tego, czego szukaliście –mówił zdziwiony mistrz. –Sam do nas przyszedł i chciał nam sprzedać ten film. Nie wyszło – mówił zniesmaczony ochroniarz. –Wydaje mi się, że cena była zbyt wygórowana, więc postanowiliście odebrać mu go siłą, ale on uciekł....i tak spotkaliśmy się w tym miejscu –mówił mistrz. –Ty ...licz się ze słowami...to ty ułatwiłeś mu ucieczkę...zepsułeś wszystko. Dogadalibyśmy się z nim, mielibyśmy film, a tak faceta nie ma, filmu też...-mówił rozdrażniony ochroniarz. –Przecież tego filmu nie było, facet zakpił sobie z was –roześmiał się mistrz. –A ja nie wierzę, że kaseta jest czysta –mówiąc to ,ochroniarz wyrwał kartę z rąk trzymającej ją dziewczyny . Mistrz zareagował błyskawicznie. Kilkoma ruchami obezwładnił obydwu ochroniarzy, posadził na posadzce odwróconych plecami do siebie i przywiązał im ręce, jednego do drugiego, rękawami koszul. Siedzieli skrępowani w oczekiwaniu na pojawienie się ochrony wystawy.

                    Comment

                    • alfa
                      Member
                      • 10-2004
                      • 47

                      #40
                      Pracownicy biura ochrony targów zbliżali się do nich powolnym, niemalże majestatycznym krokiem. – Dlaczego tak wolno działacie –krzyknęła dziewczyna. –Napadnięty doskonale sobie radził bez naszej pomocy –odpowiedział dowódca. Mistrz dopiero teraz zauważył, że kartę do kamery trzyma miedzy zębami. Wyjął ją z ust, położył delikatnie na posadzce i rozdeptał obcasem mówiąc do skrępowanych ochroniarzy – teraz możecie panowie przekazać kartę swemu mocodawcy. To jest chyba wystarczający dowód na to, ze film nie już istnieje , a wy wykonaliście swoje zadanie i możecie się od nas raz na zawsze odczepić. – Szanowni państwo...czekamy na policję czy rozstajemy się nie mając do siebie, po tym co zaszło, żadnych pretensji ? –zapytał dowódca. –My nie mamy pretensji –wymamrotał jeden ze skrępowanych napastników. –Darujemy im tym razem Doroto? –zwrócił się mistrz do towarzyszącej mu dziewczyny. Ona zaś uśmiechnęła się mówiąc –Od dłuższego czasu nie zwracałeś się do mnie po imieniu. Myślałam, że zapomniałeś. Darujmy im. –mówiła spokojnym głosem. –No to cóż panowie...dziękujemy za interwencję i żegnamy was –zwrócił się mistrz do pracowników biura ochrony targów.

                      Comment

                      • alfa
                        Member
                        • 10-2004
                        • 47

                        #41
                        –Może wreszcie uda nam się dotrzeć na miejsce – mówiła Dorota spokojnym głosem. Nie czekając na odpowiedź podała mistrzowi rękę i poprowadziła go przez zatłoczony korytarz . Na stoisku firmy współpracującej z Dorotą powitano ich brawami. – Pani Doroto, czy w natłoku zajęć znalazła pani chwilę czasu na wykonanie plakatów reklamujących naszą firmę w oparciu o założenia, które przedstawiłem wcześniej ? – zapytał szczupły, wysoki mężczyzna z głową ogoloną na łyso. Wyglądał jak mnich tybetański. – Tak , sporządziłam kilka projektów . Proszę bardzo, oto one – mówiła rozkładając plansze, dostarczone w tym momencie przez jej pracownika , na niewielkim stoliku. –Oho ho....zrobiła pani więcej niż myślałem, ale teraz będziemy musieli wspólnie to wszystko przedyskutować i wybrać najlepsze propozycje. Znajdzie pani teraz chwilę czasu, czy umówimy się na jutro? – zastanawiał się mężczyzna z głową przypominającą żarówkę. – Wszystkie znane mi przysłowia mówią abym nie robiła żadnej przerwy tylko szła za ciosem – odpaliła Dorota bez zastanowienia.

                        Comment

                        • alfa
                          Member
                          • 10-2004
                          • 47

                          #42
                          –Pozwolicie, że dołączę do zespołu wielbicieli pani Doroty – odezwał się starszy , elegancki mężczyzna. – Witamy panie Leonie, co pana tutaj przywiodło ? – zapytał ciągle rozbawiony „żarówa”. – Nie co, tylko kto mój panie. Ta skromna dziewczyna, która wczoraj podarowała mi swój obraz a ja go później sprzedałem biznesmenowi , któremu bardzo podobał się i chciał go mieć w swojej kolekcji. Myślał, że jest to moje dzieło. Wytłumaczyłem mu, że nie jest to mój obraz tylko mojej najlepszej uczennicy i że widzę w nim swoją szkołę. Kupił i nieźle zapłacił – zakończył swoją wypowiedź malarz. – Ale pan zrobił reklamę pani Dorocie. Teraz to ona obedrze nas ze skóry – śmiał się „żarówa”. – Zanim zacznie was obskubywać to ja jej przekażę kopertę z honorarium za obraz – mówił malarz przytulając Dorotę. – Słuchaj dziecko ja za swój pierwszy obraz nie dostałem tyle. Szanuj swój talent, nie zmarnuj go... – powiedział z prawie ojcowską troską.

                          Comment

                          • alfa
                            Member
                            • 10-2004
                            • 47

                            #43
                            – Dziękuję bardzo , tyle szczęścia mnie spotkało w ostatnich kilku dniach, że nie potrafię w nie uwierzyć. Boję się, że zaraz obudzę się i wszystko zniknie.. – mówiła zakłopotana. Malarz roześmiał się – Pani Doroto niech nas pani oszczędzi ,niech pani nas nie unicestwia , my nie chcemy znikać, mamy ochotę podziwiać panią i cieszyć się pani szczęściem – błagał. – Prośby panów zostały wysłuchane. Uwierzyłam, że znajduję się w realnym a nie bajkowym świecie., dlatego jeszcze raz dziękuję. – Pani Doroto gratuluję tak wspaniałego wejścia w artystyczny świat, szczególnie, iż wprowadza panią do niego sam mistrz – mówił z powagą na twarzy „żarówa”. – Aby jednak nie zachłysnęła się pani nadmiarem szczęścia to bierzemy się do roboty, plakaty czekają. – zakończył wypowiedź. Robert w milczeniu przysłuchiwał się toczącej się dyskusji . Wtem poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwrócił się –Witaj Robercie – zwrócił się do niego cichym, spokojnym głosem obładowany sprzętem fotograficznym i fonograficznym mężczyzna. Robert zlustrował go wzrokiem od stóp do głów i po chwili milczenia z nieco wymuszonym uśmiechem powiedział – Cześć stary, kopa lat minęła od naszego ostatniego spotkania. Widzę Rafale, że ty nadal pracujesz w tej samej firmie. – No cóż, kiedyś obaj tam pracowaliśmy..... – Tak, ale dla mnie jest to już historia, odległe czasy – Robert próbował zakończyć rozmowę.

                            Comment

                            Przetwarzanie...
                            X
                            😀
                            🥰
                            🤢
                            😎
                            😡
                            👍
                            👎