Ogłoszenie

Collapse
No announcement yet.

Piwne miasto utrapienia czyli wariacje nt Pilcha

Collapse
X
 
  • Filtruj
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Twilight_Alehouse
    Chmielowisko.pl
    • 06-2004
    • 6310

    #16
    Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika iron
    A jednak trafił do Łodzi...
    Przepraszam że się wcinam w teat literacji, ale jak to powyżej miało być śmieszne, to nie wyszło.

    Comment

    • Krzysiu
      Krzysiu
      • 02-2001
      • 14936

      #17
      ... obaczywszy wszakoż, że wiosła marne i potrzaskane, czapką wodę wylewać począł, aż okoliczne ptactwo rejwach podniosłszy, kasłać głośno poczęło, aby panikę wzbudzić. Okoliczni włościanie, ze snu pobudzeni charkaniem donośnym a ogłosami przełykanego antygrypowego syropu, za widły się jęło i śrutówki, więc ...

      Comment

      • alfa
        Member
        • 10-2004
        • 47

        #18
        Więc mistrz uspokoił ich mówiąc –Otrzymałem od naszego kolegi sms-a następującej treści –U mnie wszystko w porządku. Noga w gipsie. Mam dużo czasu na przemyślenia. Dotyczą one szeroko rozumianej sztuki życia, na którą składa się również sztuka piwa picia. –Brzmi nieźle –skwitował mistrz. –Podoba mi się, iż niedoszły twórca nazwał picie piwa sztuką. Jednak czegoś nauczył się, bo przecież picie piwa jest sztuką i to skomplikowaną, w której ścierają się namiętności z rozsądkiem. Można ją porównać chyba do miłości –zakończył swoje rozważania i zamyślony usiadł na stołku.

        Comment

        • alfa
          Member
          • 10-2004
          • 47

          #19
          Proponuję abyśmy zamówili pizzę –odezwał się mistrz po chwili milczenia. - Robercie , zadzwoń do pizzerni i zamów po jednej wiejskiej , na grubym cieście dla każdego z nas, o ile wasze gusty w ostatnim okresie czasu nie zmieniły się –dodał. Okey mistrzu, już się robi –krzyknął zadowolony młody adept sztuki. Wziął telefon , wystukał numer i zaczął realizować polecenie. –Dobry wieczór. Chciałbym złożyć zamówienie. –Miło nam, że wybrał pan naszą pizzernię. Dysponujemy szerokim asortymentem zestawów....-usłyszał miły kobiecy głos. Zniecierpliwiony przerwał wypowiedź mówiąc –Znam waszą ofertę i zanim do was zadzwoniłem dokonałem wyboru. Proszę o jedenaście pizz wiejskich średniej wielkości, na grubym cieście.... –Doskonały wybór, właśnie w dniu dzisiejszym sprzedajemy je po cenie promocyjnej –usłyszał w odpowiedzi. –To po ile, państwo ją teraz sprzedajecie –szybko zapytał. –Po pięć złotych –odpowiedziała sprzedawczyni. –Podwajam zamówienie –odparł. –Do tak dużego zamówienia otrzyma pan jeszcze pięć litrów coli, gratis –mówiła swym śpiewnym głosem . –Proszę tylko podać mi swój numer pesel..... –Już się robi 00158700851 . Po chwili usłyszał -Dziękuję panie Kowalski, dostarczymy pizzę w ciągu dwudziestu minut. Życzę smacznego. Usłyszał trzask odkładanej słuchawki. Zaklął pod nosem – Przecież nawet nie zapytała mnie o adres. Zadzwonił jeszcze raz i znów usłyszał uroczy głos – Miło nam, że wybrał pan naszą pizzernię. Dysponujemy szerokim....... – Miła pani, zamówienie to ja już złożyłem, chodzi o dwadzieścia dwie pizze... –Towar został przygotowany i wysłany na pański adres ...-Jak to mój adres -mówił z niedowierzaniem. – Przecież podał mi pan swój pesel , panie Kowalski , to już o nic więcej nie musiałam pytać, miałam wszystkie pańskie dane, łącznie z adresem. – Szkoda, że nie zapytała pani skąd dzwonię i gdzie należy dostarczyć pizzę. – Jedyne co mogę teraz dla pana zrobić, to anulować poprzednie zamówienie i przyjąć nowe. –Dobrze proszę to zrobić , ponawiam takie samo zamówienie . –Tak , tyle tylko, że promocja już się skończyła, teraz ta pizza kosztuje dwadzieścia złotych. –Idźcie do diabła, poszukam innej pizzerni –ze złością odłożył słuchawkę. –Szefie, pożycz samochodu, sam pojadę po pizzę. –W porządku, tylko nie jedź do tej pizzerni w której składałeś zamówienie –mówił mistrz ze śmiechem.

          Comment

          • alfa
            Member
            • 10-2004
            • 47

            #20
            Pojechał, ale nie do pizzerni , tylko pod adres swego stałego zamieszkania. Zastał tam rowerzystę, z bagażnikiem pełnym pizzy, poszukującego Kowalskiego. Akurat na jego osiedlu co drugi nazywa się Kowalski albo Nowak . Chłopak zadowolony sprzedał mu towar i odjechał. On też szybko zniknął. Strach pomyśleć ,co by było gdyby spotkała go jego narzeczona. Ciekawe , który odruch obudziłby się w niej pierwszy -miłości czy wściekłości. Zarówno jeden jak i drugi trudno byłoby mu przeżyć. Tak więc, z uśmiechem na ustach przywiózł pizzę i przekazał mistrzowi. Ten jak zwykle zamierzał trochę ponarzekać, jednak ujrzawszy tak dużą stertę opakowań z pizzą zapytał –skąd ty tyle forsy wziąłeś, napadłeś na jakiś bank ?. –Na bank nie napadłem, ale dostawcę pizzy dopadłem nieopodal swego mieszkania. –odparł młody adept sztuki. –Będą z ciebie ludzie -pochwalił go mistrz. –Ano będą, ale teraz mistrzu czas na posiłek, dopóki ciepły –zamruczał któryś ze stażystów. –Święta racja, no to do roboty. Pizza błyskawicznie znikła, nie było po niej śladu. Oni zaś , nieco pochyleni nad kuflami piwa snuli rozważania filozoficzne o tymże napoju.

            Comment

            • alfa
              Member
              • 10-2004
              • 47

              #21
              - Wiosna w pełni. Pochwalcie się swym najnowszym dorobkiem artystycznym – tymi słowami rozpoczął mistrz poranne spotkanie z adeptami sztuki. –zrobiłem trochę fotografii ptaków – skromnie próbował przedstawić swe prace Jan , dawny artysta cyrkowy. –A to zdjęcie gdzie zrobiłeś ? –zapytał mistrz. –Nic szczególnego. To jest fotografia bociana w locie z pięknie rozłożonymi skrzydłami. W dziobie trzyma materiał na budowę swego gniazda.-tłumaczył adept. – Przecież ten bocian w dziobie niesie stringi z widocznym napisem na pasku ALA – dodał mistrz. –Bociany budują swe gniazda z wszystkiego co znajdą na łąkach...- kontynuował adept. –To jest zguba , chyba jeszcze z ubiegłego roku, bo teraz jest jeszcze za zimno, aby bieliznę na łąkach gubić – roześmiał się mistrz. –To dopiero początek afery z bocianami. Nieszczęśnik budując gniazdo, powiesił na nim tę część garderoby tak, że można było bez problemu odczytać widniejący na niej napis ALA. Wówczas miejscowe Stowarzyszenie Wolnych Kobiet KOTY , którego szefem jest Ala , właścicielka zguby, postanowiło w trosce o zdrowie mieszkańców , walcząc z ptasią grypą, zniszczyć gniazdo – opowiadał dalej stażysta. –Pozwolisz , ze dokończę twoją historię –zaproponował mistrz. Nie czekając na zgodę opowiadał –Wtedy ty, robiąc nocne zdjęcia, zauważyłeś jak dziewczyny przymierzają się, niosąc drabinę, do zniszczenia gniazda. Jak zwykle w czasie nocnych eskapad jesteś zaopatrzony w odrobinę alkoholu. Stanąłeś na wzgórzu i wykorzystując swe cyrkowe umiejętności zacząłeś zionąć ogniem. Zrobiłeś to jeszcze kilka razy. Przestraszyłeś wojowniczki do tego stopnia, że zrezygnowały z walki z bocianami. Stworzyłeś zionącą ogniem zjawę o której do tej pory krążą niesamowite opowiadania. –zakończył mistrz swą wypowiedź. Adept nie zaprzeczył, odpowiedział krótko –Ale bociany mają się dobrze. –I chwała ci za to chłopie, odpowiedziałyby ptaki, gdyby zrozumiałym dla nas językiem mówić potrafiły –zakończył mistrz dyskusję nad fotografią.

              Comment

              • alfa
                Member
                • 10-2004
                • 47

                #22
                Mistrz zauważył zbliżającą się doń kobietę w towarzystwie mężczyzny. Na spacerowiczów raczej nie wyglądali. Poruszali się marszowym, można powiedzieć, zdyscyplinowanym krokiem. -Przepraszamy, jeśli zakłóciliśmy panu w jakiś sposób pracę, ale zmusza nas do tego zaistniała w naszym regionie sytuacja –mówiła kobieta w mundurze nie przypominającym żadnej , ze znanych mistrzowi , służb mundurowych. –Niewątpliwie , samo pojawienie się państwa, zakłóciło mój wewnętrzny spokój, tym bardziej jestem ciekaw powodów tej interesującej wizyty. –Jesteśmy przedstawicielami powołanej niedawno Komisji Do Badania Spraw Nadzwyczajnych. Wyjaśniamy dla potrzeb społeczeństwa występujące na naszym terenie zdarzenia niezwykłe, wymagające szczególnej i dokładnej interpretacji w oparciu o wiedzę z wielu dyscyplin naukowych.-kontynuowała kobieta zdejmując z nosa okulary ,po to , aby za chwilę znów je założyć. –Korzystniej pani wygląda bez okularów, dlatego doradziłbym pani, jeśli można, szkła kontaktowe...-skwitował jej wywód mistrz. –Szanowny panie, nie przybyliśmy tutaj po to aby wysłuchiwać pańskich wynurzeń na temat urody pani Przewodniczącej Komisji , tylko w konkretnym celu. –No to konkretyzujcie ten cel, a ja w miarę swych możliwości postaram się pomóc –mówił mistrz spokojnym głosem. –Wiemy , że panowie doskonalicie tutaj swoje umiejętności twórcze, w związku z tym dokonujecie szeregu obserwacji, a niektóre z nich mogłyby być przydatne również dla nas –odezwała się kobieta. –Szczególnie interesują nas wszystkie sprawy związane z pojawiającą się zionącą ogniem zjawą, właśnie obecnie rozwiązujemy ten problem –dodał mężczyzna. –No , no państwo działacie prawie ja ekipa z archiwum x –uśmiechnął się mistrz. –Żeby pan wiedział...-prawie krzyknęła kobieta. –Wiele niejasnych spraw, dzięki nam ujrzało światło dzienne. Choćby dewastacja trawników miejskich i terenów zakładu zieleni miejskiej. Coraz częściej były one ryte tak, jakby przechodziło tędy stado dzików. Kosze na śmieci były powywracane a ich zawartość porozrzucana dookoła. W tym wszystkim było dziwne jedno – w okolicy nie było dzików, nawet śladów po ich legowiskach...Ustaliliśmy , iż była to jednak sprawka dzików mieszkających po drugiej stronie rzeki. Przeprawiały się przez nią wpław na nocne wypady. Buszowały i potem wracały do swoich barłogów –chwaliła się sukcesami kobieta. –A młynarz mający na swe potrzeby prywatną elektrownię wodną, to też była trudna do ustalenia sprawa, ale zakończyła się sukcesem. –wtórował jej mężczyzna. –czy to nie wam przypadkiem przyszło do głowy, iż lotnia to jest stwór, który porwał człowieka , unosi go w powietrzu i nie chce uwolnić. Niewiele brakowało, a zaczęlibyście strzelać do lotni , aby uwolnić porwanego –zapytał mistrz . –Zdarzyła się taka pomyłka, ale wśród tylu niejasnych spraw ,to jest drobiazg –odburknął mężczyzna. –Może teraz powie nam pan coś na temat zjawy zionącej ogniem...-nalegała kobieta. –Zjaw takich nie brakuje w naszym otoczeniu, ale nie znajdują się one w obszarze naszych poszukiwań. Natomiast o tej jednej to niewiele słyszałem, prawie nic....ale jeśli cokolwiek usłyszę na jej temat to przekażę państwu. Jadę do miasteczka, może podrzucić państwa –zaproponował mistrz. –prawo jazdy pan posiada.. bo po was wszystkiego można się spodziewać –zapytała kobieta. –proszę , oto ono.. -mistrz pokazał dokument kobiecie. –tak zamierza pan prowadzić pojazd ? –zapytała kobieta. –oczywiście – odparł mistrz. –tutaj pisze, że powinien pan prowadzić w okularach –odparła kobieta. –Tak, mam szkła kontaktowe, ale jeśli pani to nie wystarczy to założę oprawki bez szkieł. Będzie komplet, szkła na gałkach i oprawki na nosie. –mówił z uśmiechem na twarzy mistrz. –Nigdzie z panem nie pojadę - krzyknęła kobieta. Oj będzie miał pan kłopoty-dodała i marszowym krokiem, tak jak przyszła oddaliła się. Po chwili dołączył do niej jej towarzysz, rzucając na odchodne – do widzenia .

                Comment

                • alfa
                  Member
                  • 10-2004
                  • 47

                  #23
                  Szefie, po co ten duet zawitał do nas –zapytał mistrza stażysta. –Byli to przedstawiciele jakiejś lokalnej komisji do sytuacji nadzwyczajnych –odpowiedział mistrz z powagą. –A ja myślałem, że stringi Ali , bociany i zjawa już zostały zapomniane, że pojawiły się nowe sensacje –roześmiał się stażysta. –Jednak nie stało się tak, skoro ona , osobiście szuka źródła przecieku informacji na swój temat. –kontynuował adept. –Czekaj, to była ona, szefowa związku KOTY –zapytał wyraźnie zaskoczony szef. –Tak, nie czuł szef zapachu perfum firmy Coty, to jest ich charakterystyczny znak. –Niestety , nie poczułem, widocznie chciała się dokładnie zamaskować –żartował mistrz. –No to musimy być przygotowani na kolejne jej wizyty, ona nie odpuści –skwitował młody adept sztuki. –Przyszedł mi do głowy pewien pomysł, chciałbym zaprosić was do kina, dziś wieczorem wyświetlają fajny film sensacyjny –usiłował mistrz skierować rozmowę na inne tory. –Szefie, jest tak gorąco, w kinach nie ma klimatyzacji, zaczekajmy na zmianę aury –wykręcał się młody . –Właśnie w takich i tylko w takich warunkach mogę was zaprosić do tego kina –upierał się mistrz. –Skoro mistrz tak twierdzi , to pozostaje uwierzyć i przekonać się.....powiadamiam wszystkich.....proszę tylko o nazwę kina –mówił zainteresowany stażysta. –Oko , godzina dwudziesta, biletów wstępu nie kupujcie, czekam obok kina –zakończył dyskusję mistrz.

                  Comment

                  • alfa
                    Member
                    • 10-2004
                    • 47

                    #24
                    -Jesteście punktualni, chodźmy do kina –powitał mistrz swych stażystów i skierował się w stronę budynku znajdującego się obok kina.-Szefie, chyba pomyliliśmy kierunki –zapytał nieśmiało stażysta. –Wyjaśnię wam wszystko, aby już dłużej nie trzymać was w niepewności. Mieszkam w tym domu, obok kina, przed domem jest mały ogród, stoi tam , jak widzicie, duży ogrodowy stół, do którego was zapraszam. Zanim zacznie się projekcja filmu, bileterki otworzą szeroko drzwi i odsłonią zasłony, przecież w kinie nie ma klimatyzacji. Wtedy naszym oczom ukaże się ekran i możemy oglądać film siedząc w ogrodzie przy piwie. W takim kinie to chyba jeszcze nie byliście – roześmiał się mistrz.

                    Comment

                    • alfa
                      Member
                      • 10-2004
                      • 47

                      #25
                      Mistrz postanowił sprawdzić na ile uległy zmianie zasady podróżowania autostopem od czasów , które pamiętał z młodości. W tym celu wybrał się na jedną z uczęszczanych tras. Zatrzymał się w niewielkiej zatoczce. Do długiego kija przykleił wyciętą z tektury dłoń i napisał na niej dużymi literami KIERUNEK BERLIN. Wiedział, że praktycznie każdy samochód poruszający się tą trasą zmierzał w tym kierunku. Reakcje kierowców były różne. Jeden zwolnił nieco i krzyknął –Wojna już dawno skończyła się palancie!! Niektórzy krzyczeli –Ten film już dawno nakręcono. Wreszcie nadjechał samochód z bardzo głośno włączonym radiem. Zatrzymał się z piskiem opon. Wychylił się z niego mężczyzna i krzyknął – A tak konkretnie to dokąd chcesz jechać ? Mistrz nie zdążył odpowiedzieć. Obok niego przetoczyło się dwu pijanych osobników i udało w kierunku lasu. Wtedy zauważył, że całe towarzystwo jadące samochodem, łącznie z kierowcą jest zalane w pestkę. – Pojadę pod warunkiem, że to ja będę prowadził ten pojazd –odpowiedział zdecydowanym głosem. –A posiadasz prawo jazdy –odezwała się jedyna w miarę trzeźwa kobieta . – Tak. –No to pokaż, jeżeli masz prowadzić mój samochód, to muszę wiedzieć w czyje ręce go oddaję –mówiła nad wyraz trzeźwym głosem. Mistrz podał jej prawo jazdy. Wtedy dotychczasowy kierowca ocknął się, poderwał z siedzenia i rzucił się w kierunku mistrza z okrzykiem –Ty chcesz prowadzić to cacko, po moim trupie – krzyczał wymachując rękoma na wszystkie strony świata. –W trupa to ty jesteś zalany, jak ja mogłam na to pozwolić...... chociaż jak siadałeś za kierownicę to byłeś trzeźwy. –To jest wina tego wina. pije się je jak soczek, a potem wstać nie można. Na dodatek działa jak ładunek z opóźnionym zapłonem –mruczał pod nosem jeden ze znawców napojów alkoholowych. –To gdzie się tak zaprawiliście –zapytał mistrz zaciekawiony. –Na degustacji wina „Boleżę”....-odpowiedziała kobieta. W tym momencie nadjechał radiowóz. Wysiadło z niego dwu policjantów. Jeden z nich zapytał, patrząc na rozweselone towarzystwo –Czy jest tutaj ktoś, z kim można się porozumieć? Wówczas na wysokości zadania stanęła kobieta –Ja jestem właścicielką tego samochodu, a to są dokumenty mego kierowcy –mówiła podając prawo jazdy mistrza policjantowi. –Który to z panów ? –zapytał policjant. – To ja –skromnie odpowiedział mistrz.-Proszę tu jest alkomat. Proszę mocno dmuchnąć w ustnik – mówił stanowczym głosem. –Stary, kierowca jest trzeźwy – pokazując alkomat , policjant zwrócił się do swego kolegi . –Dobrze to niech pan teraz siądzie za kierownicą i sprawdzimy stan techniczny pojazdu –odpowiedział policjant niedowierzając zaistniałej sytuacji. Mistrz wykonywał wszystkie polecenia policjantów. Samochód na szczęście był sprawny technicznie. –Jak pan ich dowiezie? – zapytał jeden z policjantów. –Poprzypinam pasami, zablokuję drzwi, otworzę szyberdach .....i do przodu – odpowiedział z uśmiechem mistrz. Policjanci odjechali. Właścicielka pojazdu zbliżyła się do mistrza mówiąc –Dobrze mieć takiego kierowcę....och czuję, że i mnie zaczyna rozbierać.... –Chłopie weź ręce od naszej szefowej, trzymaj się od niej z daleka....-krzyczał jeden z podróżników. –Ty frajerze, to nie ten facet, tylko wino ją rozbiera –odpowiedział mu drugi. Mistrz tymczasem wspierającą na nim kobietę doprowadził do samochodu i wcisnął w fotel, przypinając pasami. Podobnie postąpił z pozostałymi. W międzyczasie z lasu wrócili dwaj pozostali panowie. –Słuchajcie, dla mnie był ważny do tej pory, tylko kierunek jazdy, ale widzę, że teraz muszę was zawieźć w ściśle określone miejsce....powiedzcie mi dokąd mam jechać?- zwrócił się mistrz do pasażerów. –Na kolejną degustację to my dzisiaj już nie pojedziemy. Zawieź nas do najbliższego miasta, do hotelu. Prześpimy się , a potem zobaczymy –prawie trzeźwo wyrzucił z siebie jeden z nich. –W porządku –odpowiedział mistrz.

                      Comment

                      • alfa
                        Member
                        • 10-2004
                        • 47

                        #26
                        Ruszyli. Nagła cisza, jaka wokół mistrza zapadła niepokoiła go trochę. Słychać było tylko ciężkie oddechy wielbicieli wina „Boleżę”. Skąd komuś do głowy wpadła taka nazwa. No tak przecież to jest parafraza nazwy francuskiego Beaujolais ( bożole) . Ciekawe, czy tak można tworzyć nowe nazwy produktów, na dodatek tego samego rodzaju. Z rozmyślań wyrwała go szefowa grupy degustatorów win, tak ich sobie po cichu nazwał. –Dokąd jedziemy –zapytała. –Bo nie przypominam sobie, aby pytał mnie pan, dokąd nas zawieźć –dodała. –Nie było takiej możliwości, gdyż w trakcie wędrówki do samochodu straciła chyba pani na moment kontakt z rzeczywistością –szczerze odpowiedział mistrz. –Być może wino zawróciło mi trochę w głowie, ale mam nadzieję, że pan będąc dżentelmenem nie wykorzystał chwili mej słabości –odpowiedziała z zalotnym uśmiechem. Dopiero teraz spojrzał na nią jak na kobietę. Do tej pory nie zauważał tego. Przypomniało mu się powiedzenie , mówiące o tym, że w chwili, gdy mężczyzna ujrzy kobietę , to diabeł zakłada mu różowe okulary. Przetarł oczy. Przyjrzał się jej jeszcze raz. Tak, obok niego siedziała urokliwa, jasnowłosa dziewczyna. Nawet „Boleżę” nie przyćmiło jej urody. Jak mógł tego nie zauważyć ? –Byłem zmuszony obejmować panią mocno podczas naszego spaceru do samochodu ,aby nic złego się nie stało –odpowiedział po chwili namysłu.– No nie. Do tej pory nikt nie powiedział mi, że był zmuszony do obejmowania mnie –wykrzyknęła z wyczuwalnym w głosie brakiem rzeczywistego wzburzenia. –No to stało się, pierwszy raz ma pani już za sobą, ale niech się pani nie martwi, ja też po raz pierwszy powiedziałem kobiecie i to tak uroczej , że byłem zmuszony do obejmowania jej. –Skoro jesteśmy już po tym pierwszym razie to proponuję abyśmy zatrzymali się na poboczu, gdzie chciałabym sprawdzić w jakiej kondycji fizycznej jestem i zdecydować o tym co robić dalej –powiedziała stanowczo. –No dobrze , zjadę na bok , ale przecież pani jest sama, oni... Nie pozwoliła mu dokończyć zdania.– Liczę na pańską pomoc, oczywiście odpłatnie. Zatrudnię pana na umowę zlecenie jako swego doradcę, zapłacę bardzo dobrze, a oficjalnie , dla wszystkich jest pan moim asystentem. Zgoda ?

                        Comment

                        • alfa
                          Member
                          • 10-2004
                          • 47

                          #27
                          – Zgoda, ale muszę przyznać, że jest pani ryzykantką... – odpowiedział po chwili zastanowienia mistrz. Po czym błyskawicznie dodał – Minęliśmy znak drogowy, w pobliżu jest parking, tam się zatrzymamy. –Taką ryzykantką, jak pan mówi, to ja wcale nie jestem. Pierwszy sprawdzian przeszedł pan w trakcie spotkania z policją. Pomógł nam pan bardzo, a w każdej chwili mógł się pan wycofać, wówczas samochód wylądowałby na parkingu, a kierowca w areszcie. Kolejny raz pokazał mi pan swoje oblicze opiekując się zalanym towarzystwem, a mógł pan nas po prostu okraść , zostawić poprzypinanych na poboczu i pójść w długą.... – Chyba po raz pierwszy w życiu tak wiele mogłem . Zresztą jestem porządnym facetem. Może zapytać pani mego kuratora – powiedział z uśmiechem na twarzy . Zatrzymali się na parkingu obok samochodu z włączonym na cały regulator radiem. –Panowie wiozę rannych, ściszcie trochę radio – zwrócił się mistrz do rozbawionych młodzieńców. Chłopcy nie reagowali. Wówczas mistrz zapytał - Czyj to samochód ? –A co ci do tego -usłyszał. –Właściwie to nic, ale spodobał mi się. –Odwal się od mego samochodu – krzyknął dryblas. – Dobrze , że wiem z kim mogę rozmawiać o wynajęciu tego samochodu do kręcenia filmu, ale skoro to ciebie nie rajcuje to.... – zaczął mistrz swój wywód. –Spoko, niczego takiego nie powiedziałem –zareagował nerwowo chłopak. – Dobra , ścisz radio, to wtedy porozmawiamy - powiedział mistrz. Chłopak wszedł do samochodu i wyłączył radio , a piosenka „znów się zepsułeś i wiem co zrobię...” ucichła. Mistrz zanucił ją ze swoimi słowami „ znów mnie zepsułaś i wiem co zrobisz, zamienisz mnie na lepszy model”. Nie dokończył. Poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Była to jego aktualna szefowa. – Niezłe, kim ty tak naprawdę jesteś ? – zapytała.

                          Comment

                          • alfa
                            Member
                            • 10-2004
                            • 47

                            #28
                            Nie zdążył odpowiedzieć, gdyż młody człowiek wynurzył się z samochodu z zamiarem kontynuowania rozmowy. –Słucham , jaką ma pan propozycję odnośnie wynajęcia mego samochodu –zwrócił się do mistrza. –Jak pan widzi, przed chwilą konsultowałem tę sprawę z producentem filmu i nie mogę ciągle z nim się porozumieć. Jak każdy biznesmen ma węża w kieszeni. Tylko ustalę z nim, za ile mogę wynająć pojazd to dam panu znać, albo nie , niech pan zadzwoni do mnie, no powiedzmy.... za dwa dni, proszę oto numer mego telefonu komórkowego –zakończył mistrz rozmowę z młokosem podając mu karteczkę z napisanym odręcznie numerem. –No dobrze filmowcu, zanim odjedziecie to chcę sprawdzić czy mówiłeś prawdę i zadzwonię pod ten numer, zobaczymy...Wybrał numer telefonu i w kieszeni mistrza zadzwonił telefon. –Mam odbierać, damy zarobić operatorowi, czy wystarczy ci to.....? – zapytał mistrz. –Okej, jesteś wporzo. Nara. –Trzymaj się. –wsiadamy do samochodu? Sprawdziła już pani swoje możliwości psychofizyczne? –zwrócił się do „szefowej”. –Tak, czuję się pewnie. Możemy jechać na kolejną imprezę ,tym razem tylko targową ...-zaproponowała. –Nie ma na co czekać , jedziemy –odpowiedział mistrz z uśmiechem. –Po co ty to wszystko robiłeś...przecież nie robimy żadnego filmu –odezwała się nieco zbulwersowana kobieta. –O tym tylko my wiemy, on nie...Widocznie wyglądamy na filmowców...trochę adrenaliny przyda się chłopakowi. A z drugiej strony to był chyba jedyny, rozsądny sposób na ich uciszenie.... -tłumaczył swe zachowanie mistrz. –Co mu potem powiesz ? –Zwalę winę na ciebie, powiem, że znalazłaś tańszy samochód i uważasz, że w tym filmie rekwizyt nie ma dużego znaczenia –odpalił mistrz bez zastanowienia . –Jakoś szybko , niezauważalnie wręcz przeszliśmy na ty... – zauważyła kobieta. –Tak będzie nam łatwiej rozmawiać –stwierdził mistrz.

                            Comment

                            • alfa
                              Member
                              • 10-2004
                              • 47

                              #29
                              Odprowadził ją do samochodu. Otworzył drzwi i pomógł jej wsiąść. W trakcie wykonywania tej czynności zatrzymał wzrok na jej nogach. Ich spojrzenia spotkały się. Uśmiechnęli się do siebie. –Może teraz powiesz mi coś o sobie ? – zapytała w tonie rozkazującym. –Okej , moje życie jest tak proste, że można streścić je w kilku zdaniach. Błyskotliwą i krótkotrwałą karierę zawodową rozpocząłem w jednej z redakcji. Ponoć byłem dobry, ale kariera moja zawaliła się, kiedy napisałem artykuł o znanym w regionie biznesmenie. Miał to być hymn pochwalny na jego cześć. No i tak zapewne byłoby, gdyby nie bardzo krótkie zdanie „czasu mu nie staje” w którym złośliwy chochlik drukarski zamienił słowo czasu na czasami. W ten sposób zamiast ukazać go jako człowieka niezmiernie zapracowanego, któremu brakuje czasu na zrealizowanie swoich planów, przedstawiłem go z nieco innej strony. Niestety, poczucia humoru to on nie miał. Następnego dnia już nie pracowałem w redakcji. Okazało się również, że zwolnił z pracy w swojej firmie sekretarkę, która umawiała mnie z nim telefonicznie i przekazywała faksem niektóre materiały. Ponoć podejrzewał ją , iż za dużo mi..... –Nie musisz kończyć, tą sekretarką byłam ja –powiedziała podniesionym głosem. –Gdybym wtedy dostała cię w swoje ręce, to marny byłby twój los, tak byłam wściekła na ciebie. Jednym ,durnym , źle napisanym artykułem pozbawiłeś mnie bardzo wygodnej pracy i profitów z niej płynących..... Upłynęło trochę czasu. Prowadzę firmę reklamową. Nie mam powodów do narzekań, ale jak sobie przypomnę to , co dzięki tobie mnie spotkało, to mam chęć przyłożyć ci tą torebką –mówiąc to z rozmachem uderzyła mistrza w głowę. –Uważaj , przecież prowadzę ....Nie posłuchała. Waliła w niego pięściami jak w worek treningowy. Mistrz gwałtownie zahamował . Wyskoczył z samochodu. Nieomal wpadł pod nadjeżdżający autobus turystyczny.

                              Comment

                              • alfa
                                Member
                                • 10-2004
                                • 47

                                #30
                                Odskoczył do tyłu i oparł się rękoma o dach samochodu. Cisnęły mu się do głowy rozmaite myśli. „Trwa mać” powtórzył wypowiedziane kiedyś przez jedną ze spikerek radiowych słowa. Spodobało mu się jej przejęzyczenie, gdyż chciała powiedzieć „ma trwać” i wyszło jej co innego. On zaś od tej pory używa tych słów w zamian za przekleństwo. Brzmi podobnie, wartość energetyczna zbliżona, a jednak nie jest to , to samo. Podniósł głowę do góry i na wprost siebie, po przeciwnej stronie samochodu ujrzał stojącą , w takiej samej jak on pozycji towarzyszkę podróży. Kobieta uniosła głowę do góry. Wówczas usłyszał trzask zwalnianych przesłon aparatów fotograficznych. To turyści jadący autobusem zatrzymali się nieopodal i robili im fotografie. Ruszył w ich kierunku. Grupa zwinnych staruszków natychmiast wskoczyła do autobusu, a kierowca nie czekając na dalszy rozwój wypadków szybko uruchomił silnik i odjechał.

                                Comment

                                Przetwarzanie...
                                X
                                😀
                                🥰
                                🤢
                                😎
                                😡
                                👍
                                👎