, ale jedzenie nam smakowało.Gratulacje nie są takie całkiem "od czapy", bo nasza "kijanka" miała silnik chyba od motoroweru, na kolejnych agrafkach pod górę szanowna małżonka (woli prowadzić niż pilotować
) zapinała jedynkę bluźniąc na skośnookich inżynierów, z kolei "budvarowy" seat okazał się być przykładem "hiszpańskiej precyzji i niemieckiego temperamentu", bo prawie od razu klima powiedziała "adios" (a może "auf-widerzejen"...?). Tego dnia na "Pantografie" był odpust i pod szczytem na megawąskich zakrętach zaparkowały pojazdy wiernych oraz... stragany sklepikarzy
. Działo się...Tradycyjnie Bieszczadów - zaz-drasz-czam!


Leave a comment: