Ramiona mieszadła są zbyt krótkie, powinny sięgać prawie do ściany garnka. Wydaje mi sie też, że są zbyt szerokie, przez co opór stawiany przez zacier będzie zbyt duży. Ale to akurat okaże się w testach.
Rozmiar ramion podyktowany jest wielkością chłodnicy,która musi zmieścić się między ściankami a łopatkami mieszadła, w końcowej fazie chłodzenia bardzo istotne jest mieszanie.
Zresztą i tak wszelkie niedociągnięcia wyjdą w praniu sory w warzeniu.
Ramiona mieszadła są zbyt krótkie, powinny sięgać prawie do ściany garnka. Wydaje mi sie też, że są zbyt szerokie, przez co opór stawiany przez zacier będzie zbyt duży. Ale to akurat okaże się w testach.
Maszynka do mieszania gotowa, nawet działa ( w wodzie).
I znów wareczkę trzeba uwarzyć ,żeby sprawdzić nowy sprzęt .
Moc silniczka 1 konik (widoczny na obudowie)
Następnym usprawnieniem w mini browarze będzie mieszadło automatyczne-elektryczne , do warzenia i chłodzenia.
Silniczek i przekładnia już gotowe, jeszcze wymienny osprzęt od obu zastsowań.
Będą zdjęcia jak tylko maszynka nabierze kształtów.
Trzecia wareczka po burzliwej, jeszcze postoi do niedzieli lub dłużej,
bo impreza w Żywcu i może być krucho z czasem.
Pachnie pieknie, pomiarów Blg jeszcze nie robiłem, jest czas. Więc i sprawdzania smaków nie było . Pianka już odpuszcza ja zresztą widać
Ja dla odmiany trzymam drożdże w słoikach litrowych i 0,3. Wydaje mi się to wygodniejsze. Ostatnio uzbierała mi się cała półka w lodówce tych słoików i musiałem część po prostu powyrzucać. Z gazem nie mam problemu - jak widzę, że zakrętka jest nadęcta, odkręcam i wypuszczam.
Zazwyczaj drożdże są ładnie zsiadnięte na dnie. Lepiej jest reyzmać je nie w wodzie, w w tym piwie, które przerobiły; oddanie im niewielkiej porcji piwa nie stanowi straty dla browaru :-) Dzień przed aktywacją można je "posprzątać" - dolać wody, dokładnie zabełtać i pozostawić do ostania. To, co pierwsze osiądzie, to śmieci. Ja zazwyczaj robię tak, że gęstwę znad śmieci przelewam do startera - ale nie z cukru, tylko z brzeczki. Średnio po czterech godzinach jest już godziwa piana. A ze startera do piwa wlewam tylko płyn, a to, co jest na dnie - w kibel.
Dzięki za bogata instrukcję, zastosuje na pewno. Teraz mam fermentacje burzliwą 3 warki i z niej zbiorę drozdże na przechowanie.
Ja dla odmiany trzymam drożdże w słoikach litrowych i 0,3. Wydaje mi się to wygodniejsze. Ostatnio uzbierała mi się cała półka w lodówce tych słoików i musiałem część po prostu powyrzucać. Z gazem nie mam problemu - jak widzę, że zakrętka jest nadęcta, odkręcam i wypuszczam.
Zazwyczaj drożdże są ładnie zsiadnięte na dnie. Lepiej jest reyzmać je nie w wodzie, w w tym piwie, które przerobiły; oddanie im niewielkiej porcji piwa nie stanowi straty dla browaru :-) Dzień przed aktywacją można je "posprzątać" - dolać wody, dokładnie zabełtać i pozostawić do ostania. To, co pierwsze osiądzie, to śmieci. Ja zazwyczaj robię tak, że gęstwę znad śmieci przelewam do startera - ale nie z cukru, tylko z brzeczki. Średnio po czterech godzinach jest już godziwa piana. A ze startera do piwa wlewam tylko płyn, a to, co jest na dnie - w kibel.
Jak nie śmierdzą zbukami, to są zdrowe. Ten ciemniejszy osad można oddzielić następująco: zabełtać z czuciem słoikiem tak, żeby wzruszyła się warstwa górna, a ciemny osad pozostał przyklejony do dna. Wtedy gęstwę wylać do dalszej przeróbki, a osad - w kibel.
Muszę spróbować tego sposobu, jednak największym problemem jest nagazowanie .
Trzymam drożdże w przeźroczystej butelce 0,5l typu pet, od gazu jest twarda jak szkło
jak ruszyć korkiem w środku wybucha wojna atomowa. Trzymam je po nauczce z 1 warki -starter nie miał zamiaru ruszyć po 3 godzinach nic się nie działo (woda0,5 kubeczka + cukier płaska łyżeczka do tego drożdże, temp. pokojowa). Zadzwoniłem do znajomego z doświadczeniem i poradził zadac takie ( mleńka warka 8L ), i faktycznie ruszyły po paru godzinach.
Nie były należycie przechowywane, trochę się obawiałem co z nich wyrośnie. Fakt, że gestwa stała w lodówce to za mało. Nie były płukane i na dnie miały ciemniejszy osad...
Jak nie śmierdzą zbukami, to są zdrowe. Ten ciemniejszy osad można oddzielić następująco: zabełtać z czuciem słoikiem tak, żeby wzruszyła się warstwa górna, a ciemny osad pozostał przyklejony do dna. Wtedy gęstwę wylać do dalszej przeróbki, a osad - w kibel.
A jednak szkoda, że nie daleś drożdzy z odzysku.... safbrew może nie nadać piwku tych bananowo-goździkowych smaczków...
Nie były należycie przechowywane, trochę się obawiałem co z nich wyrośnie.
Fakt, że gestwa stała w lodówce to za mało. Nie były płukane i na dnie miały ciemniejszy osad
, nagazowane były tak bardzo że nie udało się ich delikatnie odkręcić - zawartość zwariowała.
Na nutach bananowo-gożdzikowych nie specjalnie mi zależy.
Ja tam się nie wstydzę, niech sobie stoi . U mnie przy warzeniu nie tylko piwo jest uwarzone.
Przecież to ma być przyjemność a siedzinie w kuchnio-warzelni 9,5 godziny bez piwka to nioe było by zbyt fajne.
Leave a comment: