#55 NZ IPA - im dłużej leży (3 tyg.) tym ładniej wychodzi aromat chmieli. Piwo udane w 100%, cieszy smakiem, pianą itd., nie kruszy alkoholem. Piwo generalnie mętnie jak AIPA z BK.
#56 IPA z puchy chmielona na zimno. Po dwu tygodniach wypiłem ze smakiem i się nawet oblizałem.
Kolega piwowar, sąsiad, miał rację. Najlepiej wychodzą mi, moje ulubione, angliki. Nie ma biedy w żadnej warce. Chyba trzeba trzymać się swojego i nie szukać szczęścia na boku. Rosanke, którą warzyłem na warmiński konkurs z takim pietyzmem, dziś ostatecznie wylałem w kanał. Kwach jak 150. Nie wiem, kurde, nie wiem co chrzanię, że mi tak wychodzi. Sprzęt odkażam tak samo, jest nowy, proces w tych samych warunkach. Głupi jestem.

Festiwal generalnie bardziej udany niż rok temu, me wrażenia można przeczytać tu
Podczas festiwalu powstał #57 Czarny Bocian Zamkowy
Zasyp: 5kg Monachijski, 0,5kg Abbey malt (słód ten rzekomo ma dodać piwu dodatkowej goryczki).
Przyznaję, doświadczenie w śrutowaniu mam praktycznie żadne, bo zawsze korzystam z pomocy kolegi Dino lub sklepów. Za dużo wody dodałem do słodu i śrutowanie w elektrycznym młynku żarowym non stop stawało. Suszenie słodu uratowało sytuację i w końcu dobrnąłem do zacierania. Wsypane do 13l wody o temp 72*, zacieranie w 68*, w izolowanym garnku elektrycznym, przez około godzinę. Generalnie na gęsto ze względu na warunki. Wysładzanie ok 9l.
Miałem chmielić Marynką na goryczkę i smak, ale życie pokierowało czynami inaczej. Kolega Muzelanik w między czasie przyniósł wielką paczkę dopiero co otwartej szyszki Fluggels, a że miałem jeszcze zamrożone 30g Fluggels z warki #56 (na zimno) to idiotyzmem było nie skorzystać. Oryginalnie miało być 30g Marynki na 60' i 30g na 30'. Ostatecznie po ok 20min gotowania dałem 45g Fluggels w szyszce na 60' i 30g z odzysku (granulat) na 30'.
Ze względu na brak możliwości chłodzenia od razu spuściliśmy do fermentatora, w którym już było ok 2l zimnej zamkowej wody z kranu. Nauka jest taka (gar elektryczny był z kranikiem) by od razu do wylotu z gara docisnąć worek z szyszką, to by odsączyło chmieliny. Niestety worek naturalnie dopłyną sam do wylotu, przez co trochę chmielin trafiło do fermentacji. Nie mój sprzęt, nie ma technologia, ale nauka zawsze

Wyszło, po dolaniu jeszcze trochę zimnej wody by zejść poniżej 80*C, 20,5l i 10BLG. Wydajność beznadziejna, ale zważając na problemy i okoliczności nie narzekam. Brzeczkę i sprzęt odwiozłem w zaciszne miejsce by za chwile powrócić na degustację, która celowo przerodziła się w spożywanie wraz z kolegami piwowarami i sędziami PSPD.
Następnego dnia po schodzeniu zadałem odzyskanymi drożdżami Notingham z warki #55, w temp 28*C. Po 9 dniach przelałem na cichą, bo osad duży, a ja akurat wróciłem w urlopowych wojaży. Pachnie ładnie, myślę, że będzie cacy. Taka wariacja na temat Bittera. Pod koniec tygodnia będę butelkował.
Aha, jeszcze o warunkach, warzyłem wraz z kolegą Czarnym, na dziedzińcu zamku olsztyńskiego, stąd nazwa. Miejsce i towarzystwo super. Fajnie, że było nas tam tak wielu piwowarów.
To chyba był pierwszy i ostatni raz jak zrobiłem piwo na konkurs, bo jakoś w ogóle mi nie zależy. Za to częstować i słuchać krytyki i owszem

Leave a comment: